Agnieszka Urbanowska w swej debiutanckiej powieści pokazuje, że porażki katolików w starciu z postępującą laicyzacją nie są wyłącznie wynikiem agresji drugiej strony, ale najczęściej – naszej własnej letniości.
Gdy upadł komunizm, krytycy literaccy oczekiwali w prozie nowego „Przedwiośnia” – książki, która – podobnie jak w dwudziestoleciu międzywojennym powieść Żeromskiego – uchwyciłaby i zdiagnozowała najważniejsze problemy czasu przełomu. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Mogło się więc wydawać, że nasza literatura przestała reagować na współczesność i woli uciekać w bezpieczny świat językowych gier. Wydana właśnie powieść Agnieszki Urbanowskiej „Paląc trawę na rykowisku” dowodzi jednak, że i dziś są prozaicy, którzy trzymają rękę na pulsie. I że na naszych oczach dokonują się przemiany nie mniej ważne od tych związanych z politycznymi przełomami.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Tysiąc młodych osób z katechetami obejrzało w teatrze muzycznym brawurowy spektakl o papieżu Polaku.
Jeden z filmów-symboli lat '80. Najbardziej ikonicznych produkcji tamtej dekady.
W piątek na ekrany kin wejdzie polsko-kanadyjski film "Przysięga Ireny".