Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego » | Od najstarszego do najnowszego
Wyszukujesz w serwisie kultura.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
„Obywatel Kane” uchodzi za najwybitniejszy film w historii kina. Kiedy jednak wczytać się teksty mu poświęcone, najczęściej… nie znajdziemy w nich zbyt wielu dowodów i argumentów przemawiających za jego wielkością.
Biografie artystów bywały podstawą dzieł sztuki filmowej i literackiej. Zdarzały się i takie, które wielkich mistrzów nie oszczędzały (choć częściej o męce tworzenia mówiły). Jednak autobiografia czasu kryzysu twórczego to dowód odwagi i oryginalności.
Ingmar Bergman dał światowej sztuce wiele arcydzieł. Spośród nich wszystkich „Tam, gdzie rosną poziomki” jest chronologicznie pierwszym i z pewnością najbardziej wyrafinowanym formalnie.
Wielu uznaje „Tron we krwi” za najlepszą ekranizację dramatu Szekspira w historii, a przecież z filmem Kurosawy wiąże się jeden z największych paradoksów w dziejach sztuki filmowej. Oto przeniesienie arcydzieła teatru elżbietańskiego na wielki ekran w pełni udało się dopiero wtedy, gdy jego akcję umieszczono nie w średniowiecznej Europie, a w feudalnej, samurajskiej Japonii.
Melodramat? Musical? A może kostiumowe kino społeczne, w którym twórcy poddają dogłębnej analizie narodziny nazizmu w Niemczech lat ’30? „Kabaret” to film, który w każdym z tych trzech gatunków uchodzić może za majstersztyk.
Kiedy Charlie Chaplin zapowiedział, iż planuje nakręcić komedię wyśmiewającą będącego u szczytu władzy Hitlera, wielu próbowało odwieść go od tego pomysłu. Zarzucano mu nawet, że chce wciągnąć USA w wir szalejącej wówczas w Europie wojny.
Ocena filmu „Pancernik Patiomkin” Siergieja Eisensteina może dziś rodzić różnorakie problemy. Ideologiczny – jest to obraz przyznający rację bolszewikom i komunizmowi. Moralny – rewolucja bolszewicka i komunizm kosztował Związek Radziecki i całą Europę Wschodnią wiele milionów ofiar. Nie może być jednak jakichkolwiek wątpliwości co do artystycznej i historycznej rangi filmu.
Klasyk Johna Forda z 1939 roku to pierwszy western, o którym pisano, jak o dziele sztuki, a nie jak o plebejskiej rozrywce dla mas.
Raymond Chandler i Dashiell Hammett literackie kryminały podnieśli niemal do rangi sztuki. Jeszcze większym uznaniem cieszą się hollywoodzkie adaptacje ich powieści, w których w rolę prywatnego detektywa wcielał się sam Humphrey Bogart.
„Barry Lyndon” bywał opisywany jako piękne wizualnie, ale zimne ćwiczenie stylistyczne. Nie sposób się z tym sądem zgodzić. Pamiętając, że i u tych co tak uważali budził uznanie, zająć się warto jego prawdziwą treścią.