Przez Jerozolimę sunie nowoczesny, niskopodłogowy tramwaj. Jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie można zobaczyć ultraortodoksyjnego Żyda obok muzułmanki w hidżabie albo izraelską żołnierkę obok palestyńskiego studenta. Ale nie obywa się bez konfliktów.
Tramwaj zaczyna kurs w Jerozolimie Wschodniej, w izraelskim osiedlu Pisgat Zeew, traktowanym przez Palestyńczyków i społeczność międzynarodową tak samo jak osiedla na Zachodnim Brzegu, czyli łamanie prawa międzynarodowego. Ale dla większości Izraelczyków Pisgat Zeew to kolejna żydowska dzielnica Jerozolimy.
Tramwaj łączący żydowskie osiedla położone w arabskiej części miasta z zachodnią Jerozolimą to dla Izraelczyków ułatwienie w dojazdach do szkoły i do pracy przez zakorkowane miasto. Dla Palestyńczyków to przejaw kolonizacji Jerozolimy Wschodniej i budowanie infrastruktury dla osadników.
Na jednym odcinku tramwaj biegnie wzdłuż zielonej linii, czyli umownej granicy sprzed wojny w 1967 roku, w wyniku której Izrael zdobył Jerozolimę i Zachodni Brzeg. Po jednej stronie drogi mieszkają Palestyńczycy, po drugiej ultraortodoksyjni Żydzi. Spotykają się na przystankach tramwajowych.
Różnica między Jerozolimą Wschodnią a Zachodnią jest wyraźna. Palestyńska część jest typowo arabska: meczety, targowiska z warzywami, nawet komunikacja publiczna jest inna, bo oparta na mikrobusach zwanych tutaj serwisami, które kursują wedle znanego tylko kierowcy rozkładu. Zachodnia część, szczególnie jej główna arteria, ulica Jaffy, przez którą przejeżdża tramwaj, bardziej przypomina deptak w europejskim mieście śródziemnomorskim niż Bliski Wschód.
Palestyńczycy z Jerozolimy Wschodniej czasem pracują w zachodniej części, ale wiele osób - jeśli nie musi - nie udaje się do izraelskich dzielnic. Z drugiej strony, mimo wezwań do bojkotu, wielu Palestyńczyków i tak korzysta z tramwaju, choć jest trochę droższy niż palestyńskie autobusy. Poza tym jest wygodny, nie stoi w korkach, a na nowoczesnych ekranach na przystankach pojawia się informacja o tym, za ile minut przyjedzie następny pojazd.
Lektor czyta nazwę każdego przystanku w trzech językach: po hebrajsku, arabsku i angielsku. W środku wszyscy się mieszają; w godzinach szczytu stoją niemalże przytuleni do siebie ortodoksyjni żydzi i kobiety w hidżabach, żołnierki i młodzi Palestyńczycy, matki z dziećmi i turyści.
Tramwaj jest dla wielu Żydów i Palestyńczyków jedynym miejscem spotkań. Czasem dość burzliwych. W listopadzie ubiegłego roku do sprzeczki doszło między palestyńskimi a izraelskimi dziewczynami. Po tym, jak jedna z Izraelek użyła gazu pieprzowego, tramwaj został zatrzymany, a wszyscy pasażerowie ewakuowani.
Ale zdarza się także, że młody Palestyńczyk wstaje, by ustąpić miejsca starszemu Żydowi a ultraortodoksyjna Żydówka pomaga Palestynce skasować bilet.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.