Jeśli nawet sztuka w wykonaniu Beaty Bójko i Sylwestra Biragi dotyczy spraw banalnych, zaprezentowany przez realizatorów pomysł nadaje jej wymiar uniwersalny.
Stołeczny teatr Druga Strefa zrodził się z pasji. Nie znajdziemy tam kryształowych żyrandoli, wyściełanych aksamitem foteli, ale w tym skromnym, pomalowanym na czerwono budyneczku, ukrytym w zgrzebnym podwórku, odnajdziemy coś cenniejszego: sens przeżywania teatru.
Na scenie dwoje ludzi. Kobieta i mężczyzna. Kwint, nieco zwodniczy symbol męskości, i Esencja, ekstrakt kobiecości. Nieustanne pytania: czy mnie jeszcze kochasz, wieczne pretensje, infantylizm oczekiwań, potrzeba czułości. Ona w kostiumie tancerki, jak z klasycznego baletu, on w garniturku połyskującym dżetami, proponują coś w rodzaju arlekinady. Ich zautomatyzowane ruchy podkreślają umowność sytuacji. A więc nie ludzie z krwi i kości, ale figury w grze wymyślonej przez teatr. Szablony. Stereotypy. Symbole. Jeszcze nie wiedzą, czego mogą nawzajem od siebie oczekiwać.
Zaczyna się „obwąchiwanie”. Rezultat wydaje się obiecujący. A więc będą razem. Skryta fascynacja zaowocuje eksplozją uczuć. Rodzi się związek. Odtąd śledzimy kolejne etapy, przez jakie przechodzą Kobieta i Mężczyzna. W świat, który odtąd ma być światem wspólnym, wchodzi dwoje ludzi, którzy wnoszą swoje zainteresowania, pasje, przyzwyczajenia. Nade wszystko zaś dwa żywioły: kobiecy i męski. W tle sceny pojawiają się lakoniczne komunikaty: ewolucja uczuć naszej pary. „Namiętność”, „nuda”. Potem już tylko krok do wyrzutów, agresji, rozczarowania.
Czy spróbują to posklejać? Czy była w ich związku miłość, a jeśli tak - czy już wygasła? Ona próbuje te pytania wykrzyczeć, próbuje coś z tego zrozumieć. Padają ostre słowa, wulgarne oskarżenia, może zbyt wulgarne, choć wiemy, że w życiu często próbujemy tak odreagować żal. Ale nie jest to przecież sztuka realistyczna. Mimo tej umowności formy przebija tu rzeczywisty dramat. Niewątpliwie reżyser David Foulkes chce, byśmy ocenili zachowanie naszych bohaterów, którzy są o krok od przegrania życia.
„Kochani, źle pogrywacie” - chciałoby się powiedzieć, ale czy w tej codziennej szarpaninie nie zatracili oni umiejętności słuchania? Czy w taki schemat muszą układać się losy dwojga ludzi, którzy z nadzieją próbowali stworzyć coś własnego, intymnego. Czego zabrakło: cierpliwości, zrozumienia? Czy Arlekin i Colombina wylądują jak wiele innych par na sali sądowej? A może tak, jak zdajemy egzamin na prawo jazdy, powinniśmy przygotować się do egzaminu na bycie razem? Z wszystkimi wirażami, zakrętami, dziurami w jezdni.
Beata Bójko i Sylwester Biraga w tej niełatwej teatralnej konwencji zaprezentowali błyskotliwie i przekonująco bliskie realiów... antywzorce.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.