– Nie mam wystarczająco dużo wyobraźni, żeby zobaczyć Boga, dlatego Go nie maluję – mówi Andrzej Strumiłło, malarz, rzeźbiarz, grafik, projektant, pisarz i poeta. – Nie wiem, jak jest zbudowane Jego oko. Czy obraz, jaki widzi, jest taki jak nasz?
Wschód
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ
– Dzieła sztuki nie da się zaprogramować – mówi artysta.
Przyszedł na świat w Wilnie, w klinice uniwersyteckiej za kościołem św. św. Piotra i Pawła na Antokolu. – Mieszkaliśmy na ul. Polowej, koło cmentarza – wspomina. – Mój ojciec Rafał urodził się w Mińsku, babcia w Witebsku, moja mama Kazimiera na północnej Wileńszczyźnie. Zaścianek jej ojca – Sudaty pod Święcianami – graniczył z majątkiem Piłsudskich. Mój stryjek był zasłużonym księdzem, który w 1941 został zastrzelony na progu swojej parafii w Swojatyczach koło Baranowicz. Kiedy przyjeżdżałem do Wilna, brał mnie za ucho i prowadził do kościoła św. św. Piotra i Pawła, żebym służył do Mszy. Jeszcze w czasie wojny uciekliśmy do Polski, bo w 1944 aresztowali ojca i bałem się, że mnie czeka to samo. Zamknęli go w więzieniu w Nowogródku, a stamtąd wysłali na ciężkie roboty w głąb ZSRR. Z więzienia przesłał matce gryps: „Uciekaj z dziećmi do Polski, niech się uczą”. Starała się zrealizować ten testament. Będąc mu wiernym, w 1945 wróciłem do ojczyzny, choć miałem tylko brudną chusteczkę do nosa w kieszeni. Po mojej matce został mi modlitewnik wydany w 1857 r. w Wilnie. Modlili się na nim powstańcy styczniowi, ona, a teraz czytam go ja.
Od zawsze czuł się obywatelem Rzeczpospolitej Obojga Narodów. – Lepiej się czuję na wschodzie niż na zachodzie naszej ojczyzny – przyznaje. – Nasz ostatni zryw niepodległościowy, powstanie styczniowe, miał miejsce właśnie na wschodzie kraju. Kresy Wschodnie były granicą między katolicyzmem a prawosławiem, koncepcją łacińską a bizantyjską. To, co się tutaj działo, potwierdza moją tezę, że w miejscu konfrontacji między narodami, cywilizacjami, koncepcjami życia pojawiają się najciekawsze zjawiska. Cena patriotyzmu, którą na Kresach płaciła Polska, jest ogromna, dlatego Polak stąd był bardziej zahartowany. Tutejszy żywioł polski stanowiła szlachta kierująca się poczuciem wartości i honoru. Niech mi pani powie, dlaczego Piłsudski na obronę Warszawy w bitwie pod Radzyminem w roku 1920 postawił dywizję litewsko-białoruską? – zawiesza pytanie i przyznaje, że mu żal, iż Polska dzisiejsza nie jest już tą, w której się urodził. – Już nigdy nie wrócimy do dawnej romantycznej ojczyzny.
Atena zdecydowanym, głośnym szczekaniem przerywa naszą rozmowę. – Co chce nam powiedzieć? – pytam. – Zaprasza na herbatę – odpowiada gospodarz. – Znalazłem ją między wsiami Nowinka i Ateny, dlatego tak się nazywa. Przez te 11 lat zdążyła posiwieć jej morda.
Wychodzimy ze stojącej obok domu imponującej galerii, w której znajduje się też pracownia artysty. Często odbywają się tu koncerty, recitale, wystawy poplenerowe zapraszanych przez niego gości. – Sztukę robi się dla siebie, ale i dla bliźnich – mówi. – Człowiek opowiada innym o sobie albo o siłach najwyższych, żeby się doskonalili, uszlachetniali. Kiedy artyści mówią, że im wszystko wolno, to wyraz ich anarchii i skrajnego subiektywizmu. W ten sposób odrzucają obowiązek wobec bliźniego, z którym trzeba się liczyć. W życiu najważniejsza jest przyjaźń z ludźmi, służenie im. Wzajemny kontakt z człowiekiem ze wsi, z Nowego Jorku czy z Wietnamu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.