Rozmowa z don Aleksandro Pronzato przeprowadzona przez Małgorzatę Skowrońską w Centrum Formacji Duchowej u ks. Salwatorianów w Krakowie.
- Dlaczego akurat literatura rosyjska?
- Bo nie jest to literatura ucieczki, ale literatura, która pozwala odkryć ludzkiego ducha. Jest też bardzo problematyczna. Myślę zwłaszcza o Dostojewskim. Poza tym lubię literaturę Ameryki Południowej. Pisarze Ameryki Północnej opierają się na introspekcji psychologicznej, drążą ciągle w „ja” i stop. A literatura Ameryki Południowej opowiada historie. Na przykład Gabriel Garcia Marquez w swoich książkach zawsze opowiada jakąś historię. To mnie fascynuje. Także dlatego, że w dziedzinie religijnej trzeba wrócić do opowiadania Boga. Zamknęliśmy Boga w formułach i definicjach, a powinniśmy być zdolni do opowiadania. Myślę, że kontakt z tego typu literaturą pomaga w tym.
- Autorzy polscy nie inspirują księdza?
- Słabo znam waszą literaturę. Czytałem Wisławę Szymborską. Lubię „Listy Nikodema” Jana Dobraczyńskiego. Rośnie we mnie jednak chęć poznania literatury polskiej, bo rośnie mój apetyt na Polskę. Odwiedziłem wasz kraj już cztery razy. Po raz pierwszy przyjechałem w 2004 roku.
- Polubił ksiądz Polskę?
- Tak. Choć przyznam, że gdyby możliwa była reinkarnacja, chciałbym ponownie narodzić się w Hiszpanii. Mam jednak ogromną ochotę poznać Polskę. Podczas pierwszej wizyty uderzyła mnie różnica między Warszawą a Krakowem. Warszawa zostawiła mnie obojętnym. Kraków za to bardzo mi się spodobał. Cudowny rynek, po którym chce się spacerować ze sto razy. Opowiadam o Krakowie wszystkim, którzy chcą słuchać. Nawet w kazaniach mówię o trębaczu, którego gardło przeszyła strzała. Pewnie narażę się warszawiakom, bo od razu uprzedzono mnie, że te miasta toczą ze sobą wojnę.
Największe emocje przeżyłem jednak w Częstochowie. Precyzuję, że nie czuję się miłośnikiem sanktuariów. W takich miejscach spotyka się religijność, która graniczy z przesądem. Nie ma też ciszy. Jasnogórski obraz jednak mną wstrząsnął. Chciałbym odprawiać mszę, gdy odsłaniany jest obraz i grają fanfary. Kiedy to zobaczyłem po raz pierwszy, miałem łzy w oczach. W ubiegłym roku odkryłem Wrocław. Chciałbym też pojechać do Zakopanego i Gdańska. Wniosek jest jeden: muszę tu częściej przyjeżdżać.
- Jak wyglądamy w oczach księdza?
- We Włoszech dużo się ostatnio o Polsce pisze i mówi. Trzeba jednak sprawdzić, w jakiej mierze te wiadomości odpowiadają polskiej rzeczywistości, bo często uwidacznia się aspekty polemiczne. Głośno u nas było o tym, co wydarzyło się w waszej hierarchii [red. – sprawa abp. Wielgusa], ale przecież to nie cała polska rzeczywistość. Moja znajomość Polski nie pozwala mi na głębsze diagnozy, ale pewne rzeczy wyczuwam z punktu widzenia religijnego i kulturalnego. Macie pragnienie poznania, pragnienie wiedzy, które ukazuje się podczas spotkań. Ukazuje się też w lekturach. Nie mam znaczących danych na ten temat, ale - zwłaszcza w dziedzinie religijnej - w Polsce czyta się dużo więcej niż we Włoszech. Moja najbardziej rozpowszechniona w świecie książka „Niewygodne Ewangelie”, która została przetłumaczona na około 20 języków, w tym także na japoński, w Polsce pojawiła się już w czasach komunizmu. Krążyła potajemnie. Potem została opublikowane w wydawnictwie W drodze. Dwa lata temu zasygnalizowano mi, że sprzedano 40 tys. egzemplarzy. Autor religijny we Włoszech może tylko pomarzyć o takim nakładzie. Jest więc w was pragnienie wiedzy i poznawania innych. Nie koncentrujecie się na swoich twórcach, a to wskazuje na pewien oddech i deprowincjonalizację Cenię waszą kulturę, która też nie jest prowincjonalna, ale dotyka problemów ważnych dla wszystkich ludzi. Myślę na przykład o „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego. Kiedy mam komentować absurdalność kary śmierci, pokazuję „Nie zabijaj” tego reżysera.
- A co powie ksiądz o naszych charakterach?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.