Rozmowa z don Aleksandro Pronzato przeprowadzona przez Małgorzatę Skowrońską w Centrum Formacji Duchowej u ks. Salwatorianów w Krakowie.
- Kim jest don Aleksandro Pronzato? Księdzem czy pisarzem?
Ks. Aleksandro Pronzato: - Jestem przede wszystkim człowiekiem. Wymiar ludzki jest najważniejszy. Nie przeciwstawiałbym jednak księdza pisarzowi. Dla mnie pisanie jest sposobem bycia księdza. Jestem księdzem, bo jestem pisarzem. Nie tak łatwo wytłumaczyć to innym. Na przykład mama nie do końca akceptowała moje pisanie. Chyba się go nawet wstydziła. Marzyła o tym, że będę taki, jak inni księża. Kiedy jeszcze żyła, kładłem na stole w kuchni każdą swoją nową książkę. Po kilku dniach pytałem: „I jak?”. Ona na to: „Dobra, podoba mi się, ale kiedy dadzą ci parafię?”.
- Ale ksiądz ma parafię! Swoich czytelników.
- Nie byłem w stanie wyjaśnić tego mamie. Powstrzymywał mnie pewien rodzaj wstydu, bo ona myślała, że pisanie to niezbyt uczciwy wybieg od bycia księdzem. Mama sądziła, że z pisaniem nie wiąże się żaden trud. Ale to nie był tylko problem mojej mamy. Trudno wytłumaczyć radość z komunikacji i posiadania bardzo szerokiej parafii w świecie. Nie przeszkadza mi, że nie znam osobiście moich parafian-czytelników, bo moje słowo i tak do nich dociera. Dlatego nie potrafię dostrzec opozycji pomiędzy pisarzem i księdzem. Uważam, że bycie pisarzem wymaga takich samych uzdolnień, jak bycie kapłanem. Myślę o modlitwie, studiach nad tematem, samotności tworzenia, kontakcie z odbiorcami. Bardzo mnie śmieszy, gdy ktoś mówi, że mam łatwość pisania. Szkoda, że ktoś taki nie widział mojego rozkładu dnia i dyscypliny, jaką sobie narzucam, gdy piszę. Hemingway mówił, że pisarstwo to 5 proc. natchnienia, a 95 proc. ciężkiego działania.
- Czytelnicy doceniają ten trud?
- Mam nadzieję, że tak. Choć sądzę raczej po ilości sprzedanych egzemplarzy niż po listach. Czasami dostaję listy krytyczne. I słusznie. Gorzej jeśli są to listy złe. Kiedyś dostałem list od pobożnej niewiasty, która po przeczytaniu jednej z moich książek życzyła mi, bym znalazł się w najdalszym kręgu piekła i to po uszy – zdaje się – w ekskrementach. Tylko ona ujęła to dosadniej. Na szczęście dostaję też listy optymistyczne. Ktoś pisze, że dzięki lekturze poradził sobie z depresją, zrozumiał coś ważnego. Niektórzy nawet wskazują dokładnie na stronę, która była dla nich znacząca. Wtedy – choć zazwyczaj tego nie robię – sięgam po książkę i szukam tego miejsca. Czytam i uświadamiam sobie, że nawet nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji. To dowód na to, że słowo nie należy do autora. Tworzę słowa, a one odbywają swoją drogę i docierają tam, gdzie chcą dotrzeć. A ja już nie mam nad nimi kontroli.
- Zaczął ksiądz pisać jako młody człowiek tuż po święceniach. Jak to się stało, że wybrał ksiądz taką drogę mówienia do ludzi?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...