Fragment książki "Chiński buddyzm chan" autorstwa Beaty Szymańskiej. Wydawnictwo: WAM.
Malarz zrezygnował nawet ze zróżnicowania przedmiotów dalekiego planu, jak to się zazwyczaj czyni, redukując detale lub zacierając kontury: to, co bliskie, i to, co dalekie, jest całkowicie jednorodne, „odbija się jedno w drugim” (wedle tradycyjnego wyrażenia) i ma dla widza tę samą wartość. Wzrok wędruje więc od jednego brzegu zwoju do drugiego i tylko pionowe linie delikatnych gałęzi drzew łączą obydwa brzegi, podtrzymując na powierzchni obrazu dwa różne plany. Żadne bardziej impulsywne pociągnięcie pędzla nie zakłóca spokoju panującego we wszystkich częściach obrazu, żaden dekoracyjny element nie urozmaica monotonii całości.
Jednocześnie, tak pozbawiony wszystkiego, co byłoby nieprzejrzyste, uwolniony od wszelkiego ciężaru, ten pejzaż sam w sobie nie jest odrealniony (czym różni się od swych nazbyt licznych imitacji): naszkicowane formy mają swoją objętość, taszyzm rozproszonych punktów uwypukla plamy mchu, gdzieniegdzie kilka ciemniejszych linii ukazuje wyraźniej zarys przedmiotów. Nic nie usiłuje nas porwać czy oczarować, nic nie stara się przyciągać naszego wzroku czy przykuć naszej uwagi, a mimo to ten pejzaż istnieje całko-wicie jako pejzaż. (...) Drzewa na brzegu rzeki, przestrzeń wody, zamglone wzgórza, pusty pawilon: artysta malował niemal ten sam pejzaż przez całe swoje życie. Jak się wydaje, nie wynikało to wcale z jakiegoś szczególnego przywiązania do tych motywów, ale przeciwnie, malarz czynił tak, by lepiej wyrazić swój wewnętrzny brak przywiązania do wszelkich możliwych motywów, do wszelkich możliwych uwarunkowań. Pejzaż monotonny, monochromatyczny, który zawiera w sobie wszystkie pejzaże, w którym wszystko się stapia i wzajemnie przenika.
Pustkę wyraża także poezja okresów Tang i Song. Wielu poetów w swoim życiu miewało okresy samotnych wędrówek i zamieszkiwania na odludziu w górskich chatach.
Jakoś tak się zdarzyło,
że żyję tu pod sosnami.
Śpię wygodnie na kamieniach.
W górach nie ma kalendarza.
Zima się kończy, lecz któż by liczył lata.
To wiersz nieznanego poety, który mieszkał w górach Chongnan, a zwał sam siebie Daishang Yingzhe. Jest to zapewne poetycka odpowiedź na pytania o to, dlaczego obrał samotne życie.
Podobnie na takie pytanie odpowiedział jeden z najwspanialszych poetów okresu Tang Li Bo.
Pytali, czym jest dla mnie Jaspisowa Góra –
roześmiałem się i nic nie odrzekłem.
W moim sercu panuje spokój.
Płatki brzoskwiniowych kwiatów
odpływają z wodami strumienia
do innych niebios, do innych ziem.
Samotność jest powodem do zadumy, ale i do radości. Wang Wei pisał:
Siedzę wśród bambusów. Cisza. Gram na cytrze i głośno śpiewam. Ludzie o mnie zapomnieli i płynie do mnie tylko światło księżyca.
Także cytowany już wcześniej Hanshan pisał o urokach samotnego życia w księżycowym świetle.
Cieszy mnie zwykła ścieżka
wśród ciemnych zarośli i górskich jaskiń.
Odludnie tutaj –
białe chmury są mi towarzystwem.
To jest droga, ale nie do miasta.
Tylko ktoś pozbawiony rozumu wspinałby się tutaj.
W nocy siedzę samotny na skale,
póki nie wzejdzie księżyc.
nad Zimną Górą.
Czasem wiersz łączy opis krajobrazu z metaforą bez-pośrednio odnoszącą się do buddyzmu chan. Oto Wang Wei pisze o wężu w stawie symbolizującym złudzenia umysłu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.