Trzeba tam pojechać, żeby zobaczyć, że w Witebsku, rodzinnym mieście Marca Chagalla, z kominów nie leci błękitny dym, a zakochani nie spacerują, unosząc się nad ziemią. A przecież patrząc na płótna artysty, trudno uwierzyć, że tak nie było.
W 1906 wyjechał do Sankt Petersburga, gdzie nie udało mu się zdać do wybranych szkół malarskich, ale studiował w Szkole Carskiego Towarzystwa Upowszechniania Sztuki. Trzy lata później zaczął studia u Leona Baksta, które, jak sam stwierdził w autobiografii, zdeterminowały jego przyszłość. Odtąd wiedział, że będzie malować. Wyjechał na stypendium do Paryża, gdzie poznał ówczesną elitę malarską i literacką: Amadeo Modiglianiego, Ferdynanda Légera, Blaisa Cendrarsa, Guilliama Apollinaira, Maxa Jacoba. W Berlinie w galerii „Der Sturm” zorganizowano mu pierwszą indywidualną wystawę.
Do rodzinnego Witebska powrócił pełen wrażeń z tamtych miast legend. Ale i sam swoje skromne miasto zamienił w legendę. Do dziś przyjeżdżają tu z Paryża, Berlina, Tel Awiwu, żeby pooddychać powietrzem młodości Chagalla. Jednak nie widomo, gdzie zniknęły prace artysty z tamtego okresu. Jakby zmiótł je kolejny tajemniczy pożar. Podczas rewolucji w 1917 władze mianowały go komisarzem do spraw sztuk pięknych w mieście.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...