– Tę ikonę maluję dla znajomych, prowadzą ośrodek rekolekcyjny, mają w nim kaplicę, niech mój obraz im służy – mówiąc te słowa, Grzegorz nie odrywa oczu od pędzla i deski.
Każda ikona streszcza jakąś historię biblijną, jest częścią tradycji ustnej lub apokryficznej. Na soborze w 860 roku stwierdzono: „To, co Ewangelia głosi przez słowo, to ikona zwiastuje nam i uobecnia przez barwy”. Jeden z bardziej znanych myślicieli dwudziestowiecznej Rosji Paweł Floreński napisał: „Ikona to wyobrażone kolorami imię Boże”. Na dowód Grzegorz pokazuje ikonę Bożego Narodzenia. – Obraz niewielkich rozmiarów, ale jakże bogaty w treść – zachwyca się i wyjaśnia. – Widać na nim aż kilkanaście postaci, a wokół każdej toczy się osobna historia. Choćby Józef. Namalowany w rogu obrazu na znak, że poczęcie odbyło się bez jego udziału. Przy Józefie stoi starzec z kijem w dłoni. To „duch zwątpienia”. Apokryfy przekazują szeptane przez niego Józefowi słowa: „Podobnie jak ten kij nie może rodzić liści, tak samo taki jak ty starzec nie może płodzić, a dziewica nie może rodzić”.
– Przygotowując na przykład ikonę Zwiastowania, dowiedziałem się, że Maryję trzeba namalować z kłębkiem wełny. Jest to odwołanie do tradycji, według której anioł zaskoczył Maryję, gdy Ta tkała zasłonę do świątyni jerozolimskiej. Dlaczego przedstawia się Maryję na tronie i poduszce? Gdyż jest królową – i tak dalej, i tak dalej... – Grzegorz może opowiadać godzinami. – Pierwsi chrześcijanie, nieumiejący czytać, poprzez ikony poznawali prawdy wiary i wydarzenia z Pisma Świętego, stąd też o ikonach mówi się, że są „napisane”, a nie malowane. Swoista filozofia ikony nakłada szczególne wymogi na malarza.
– Tak jak wierzący chrześcijanin ma kanon prawd wiary, tak malarz ikon ma zbiór wzorców i opisów, jak malować – wyjaśnia Grzegorz i dodaje: – Każdy element ikony ma swoją wymowę. Jakakolwiek zmiana w przedstawianiu postaci, wydarzeń może prowadzić do zmiany w wymowie ikony, modyfikacji jej treści, przesłania. Jestem człowiekiem wierzącym, od wielu lat związanym z ruchem oazowym i Kościołem domowym oraz ruchem charyzmatycznym. Malowanie ikon to dla mnie korepetycje z Pisma Świętego, tradycji Kościoła, katechizmu.
Można zapytać, czy to dla Grzegorza także modlitwa. – W pewnym sensie tak. Tak jak modlitwą jest praca, życie w rodzinie – Grzegorz wspomina pracę nad Mandylionem. – Mimo że zachowałem wszystkie procedury, po nałożeniu ostatniej warstwy ochronnej obraz zmatowiał, jakby przykryła go mgła. Pomyślałem wtedy, jak często my ludzie, pomimo najlepszych starań, patrzymy na Chrystusa właśnie przez mgłę. Nie potrafię odczytać Jego woli, Jego droga nie jest dla mnie jasna. Muszę zetrzeć tę mgłę i spojrzeć na Jezusa czystym wzrokiem.
– Ikony to takie okienka pozwalające widzowi podejrzeć niebo – mówi dalej Grzegorz. – Malując świętych, siłą rzeczy wpatruję się w ich twarze i od razu pojawia się myśl: „Jak daleko jestem od szczęśliwości ich przepełniającej?”. Twarze bohaterów ikon, naznaczone długą modlitwą i postem, tchną spokojem. Wnoszą pokój i ciszę w naszą rozbieganą i nerwową codzienność. Może to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego tak fascynują współczesnego człowieka? – myśli głośno Grzegorz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.