Nasze, ale nie nasze – mówią o maluchach i nastolatkach ich rodzice zastępczy. Ci wzorowi kochają je jak swoje i tą swoją miłością próbują życzliwie zarażać ich naturalnych rodziców. Bo są od pomagania dziecku, a nie zastępowania mu mamy i taty.
Serce się kraje i chce się pomóc – to pierwszy odruch wielu osób na widok dzieci z domów dziecka czy zakładów resocjalizacyjnych. O tym odruchu mówiła podczas konferencji „Rodzina dla dzieci bez przyszłości” Magdalena Niezabitowska, która wraz z mężem Markiem prowadzi rodzinę zastępczą w Żywcu. Ale tylko taka sama miłość nie wystarczy. Stworzenie rodziny zastępczej to nie adopcja. Istotne jest jak najlepsze wzajemne dopasowanie dzieci i opiekunów, bo opieka zastępcza to bardzo trudne zadanie. I żeby je dobrze odrobić, trzeba się dokształcać.
Niż, a liczba rośnie
Kiedy kilkanaście lat temu w Polsce było głośno o kampanii informacyjnej dotyczącej możliwości tworzenia rodzin zastępczych, zainteresowanie tą formą pomocy dzieciom z rodzin niewydolnych wychowawczo było znaczne. Rodziny zastępcze miały być alternatywą dla umieszczania dzieci w placówkach. Tymczasem – jak podkreślają działacze Federacji na rzecz Reintegracji Społecznej, w Polsce nadal dziesiątki tysięcy dzieci wychowuje się w domach dziecka i podobnych ośrodkach. Paradoksalnie – pomimo niżu demograficznego ich liczba tam szybko rośnie. Część trafia do placówek z powodu poważnych problemów, uzależnień i bezradności rodziców, ale coraz więcej z powodu konsekwencji biedy, niepowodzeń szkolnych.
Rodziny zastępcze miały być lekarstwem na to zło. Wielkie nadzieje wiązano z dobrze funkcjonującymi, niespokrewnionymi rodzinami, które mając własne dzieci, byłyby w stanie dodatkowo zaopiekować się jednym, dwójką dzieci, pozbawionych opieki rodziców naturalnych. Jednak coraz trudniej znaleźć kandydatów na rodziców zastępczych. Wielu z nich ma poczucie wykorzystywania przez instytucje, nie czują się traktowani jak partnerzy. Nierzadko rodziny zastępcze są nieprawidłowo przygotowywanie, więc coraz więcej z nich rozwiązuje się w pierwszym okresie opieki i oddaje dorastające dzieci do placówek, bo sobie z nimi nie radzą.
O tych problemach rozmawiano podczas konferencji: „Rodzina zastępcza dla dzieci bez przyszłości”, zorganizowanej w Bielsku-Białej przez Towarzystwo Psychoprofilaktyczne. Gdzie szukać rozwiązania? Podstawową formą zapewnienia dzieciom zaniedbanym socjalnie i wychowawczo warunków prawidłowego rozwoju powinna być wszechstronna pomoc rodzinie będącej w kryzysie, a nie zabieranie jej dzieci – twierdzą specjaliści z Federacji. Gdy taka pomoc zawodzi, dzieci mogą być kierowane do rodziny zastępczej, jeżeli wyrażą na to zgodę i zostaną odpowiednio przygotowane. Profesjonalnego przeszkolenia wymagają także opiekunowie zastępczy.
Czekają na rodziców
Magdalena i Marek Niezabitowcy z Żywca, Magdalena i Grzegorz Tęczowie ze Skoczowa, Jolanta i Paweł Sadlokowie z Zamarsk, Kinga i Paweł Policzewowie z Zabrza prowadzą rodziny zastępcze, które się nie poddały mimo wielu problemów, jakie przyszło im pokonywać i jakie pokonują do dziś. Wzorcowo radzą sobie z powierzonymi im zadaniami – opieką nad dziećmi, troską o ich rozwój, kontaktami z rodzicami naturalnymi.
– Byliśmy pełni ideałów. Ale szybko spadliśmy na ziemię – to Tęczowie. Magdalena jest pedagogiem szkolnym. Mają małego synka. Rodzina zastępcza to pewnego rodzaju sposób na pracę pedagoga w domu. Doświadczyli, jak ważne jest, by zarówno dzieci, jak i rodzice byli dopasowani i przygotowani na tego typu spotkanie; jak istotne jest wzajemne zaprzyjaźnienie, a nie brutalne wyrywanie dzieci z jednego świata do drugiego. Nie poinformowano ich o wielu problemach dzieci, o ich stanie zdrowia, skomplikowanych relacjach z rodzicami naturalnymi, o wyroku za pedofilię ciążącym na ojcu jednej z dziewczynek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.