Historyczny i artystyczny. Religijny i poetycki. Znakomity wizualnie, a jednak trudny w odbiorze...
Taki właśnie jest najnowszy film Bartosza Konopki, reżysera słynnego, nominowanego przed laty do Oscara „Królika po berlińsku”.
Akcja „Krwi Boga” toczy się w średniowieczu. Dwóch mężczyzn przybywa na tajemniczą, pogańską wyspę, gdzie zamierzają nawrócić na chrześcijaństwo członków tamtejszego, wyjątkowo dzikiego plemienia - wyznawców Mokoszy i Peruna. Z czasem jednak okazuje się, że owa dzikość jest tylko pozorna, a demonizowani inni (obcy), mogą być bardziej ludzcy od tych, którzy niosą kaganek wiary, oświaty i cywilizacji.
Jest więc „Krew Boga” filmem o początkach chrystianizacji. Choć nie tylko. Zbyt wiele bowiem na ekranie scen poetyckich, symbolicznych, mistycznych… Ot chociażby trud górskiej wspinaczki bohaterów. Z jednej strony Willibrord i Bezimienny (w tych rolach Krzysztof Pieczyński i Karol Bernacki) po prostu muszą ją odbyć, by dotrzeć do pogańskiego plemienia. Z drugiej jednak strony może ona symbolizować przecież także mozolny proces (długą drogę) „dochodzenia człowieka do Boga”.
Takich sekwencji jest w tym filmie dużo, dużo więcej. A że dialogów tu niewiele, widz ma sporo czasu na myślenie. Reżyser zaś, raz po raz - niby mimochodem - podrzuca tematy do takich przemyśleń. A to o istocie ewangelizacji; a to o odwiecznym i ciągle aktualnym niebezpieczeństwie przymierza tronu i ołtarza; a to o laicyzacji (bo jak inaczej współczesny widz może interpretować przestrogę szamana, w której padają słowa o tym, że kiedyś ludzie zaczną odwracać się od Kościoła).
„Krew Boga” z pewnością nie jest kinem lekkim, łatwym i przyjemnym. To raczej specyficzne, historyczne, momentami bardzo brutalne slow cinema z poganami ucharakteryzowanymi na postacie z horroru. A jednak film ten ma w sobie to „coś”. Coś, co sprawia, że wejście w ów niezwykły, ekranowy świat, jest doświadczeniem wartościowym. I spora w tym zasługa operatora, Jacka Podgórskiego. Ubiegłoroczne Złote Lwy Gdańskie dla tego artysty (za najlepsze zdjęcia) nie były przypadkowe.
*
Poniżej krótka wypowiedź Bartosza Konopki o tym skąd wziął pomysł na film oraz zwiastun „Krwi Boga”.
- Pomysł na film KREW BOGA (pierwotnie: NIEMY) zrodził się z kilku inspiracji. Po pierwsze z mojego odwiecznego sprzeciwu wobec bezdyskusyjnych dogmatów i autorytetów. Z potrzeby szukania dialogu, alternatyw, które mogą godzić różne pomysły na świat, a nie zaogniać konflikty. Po drugie – z fascynacji pokojowymi buntownikami, takimi jak Chrystus, Gandhi, Martin Luther King i inni. Po trzecie z mądrości jaką niesie w sobie milczenie, poszukiwanie skupienia wewnętrznego, oddziaływanie na ludzi obecnością, a nie pustymi słowami, wszechobecnym zagadaniem, ideologią. Był taki moment, że się zastanawiałem w jakiej rzeczywistości chcę tę opowieść osadzić. Szukałem kontrastu pomiędzy duchowością i brutalnością. Chciałem skupić się na czymś minimalnym: na relacji dwójki ludzi, a z drugiej strony pokazać okrutny świat na zewnątrz. Nagle, nie wiem skąd, przypomnieli mi się ci misjonarze. Dzisiaj po latach to widzę tak, że gdzieś Bóg trochę pukał przez ścianę, aż wreszcie wsadził palec w drzwi i się upomniał: „Słuchaj, a może by…” i tak mnie lekko popchnął w tę stronę.
KinoSwiatPL KREW BOGA - oficjalny zwiastunCzyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.