Czy tym właśnie jest religia? Tym są nasze duchowe ścieżki, podróże, powroty…
„Religia to moje korzenie, list, który wysyłam do swoich przodków” – mówi Ajgiel, jezdna z bohaterek książki „Wykresy fal środkowej Wołgi”, której fragment publikowaliśmy wczoraj na Wiara.pl.
Wylądował w serwisie Religie, bo Ajgiel to muzułmanka i Tatarka. Ale jej słowa, zwłaszcza zaś sformułowana przez nią definicja religii, to coś z czym zgodzi się chyba każdy z nas.
Ja, w każdym razie, podpisuję się pod jej słowami bez mrugnięcia okiem, bo i dla mnie to, co religijne, bardzo mocno wiąże się z tym, co rodzinne.
Pierwsza myśl? Skojarzenie? Już jest/było. Powyżej. Bo ilustracja, którą Państwo oglądają to płaskorzeźba z kościoła w Bogucicach. Tam gdzie rodzice brali ślub; tam gdzie dziadek był kościelnym; tam gdzie żegnaliśmy kolejnych członków rodziny, w drodze na znajdujący się nieopodal cmentarz.
Żegnaliśmy, bynajmniej jednak nie „na amen”. Bo wciąż wracają przecież w myślach, wspomnieniach, a i my wracamy do tej świątyni i na cmyntorz. I nie tylko raz w roku, na Wszystkich Świętych.
Takich rodzinno-religijnych miejsc (miejsc świętych!), mam, rzecz jasna, dużo, dużo więcej. I wciąż pojawiają się nowe. Inną ważną świątynia jest dla mnie np. tyski kościół św. Marii Magdaleny. Bo dzieciństwo, bo rodzice, bo pierwsze lekcje religii w salkach przy probostwie. Ale od ładnych paru lat inna Maria Magdalena jest dla mnie równie ważna. Ta cieszyńska, którą, gdy tylko jesteśmy z Żoną w Cieszynie, też zawsze odwiedzamy. A ja oczywiście myślę wtedy o mojej pierwszej parafii - tej tyskiej. O rodzicach, dziadkach, ujkach, rodzinnych spotkaniach, rozpoczynających się najczęściej właśnie od Mszy w Marii Magdalenie.
To samo tyczy się moich poszukiwań świętych Cyryla i Metodego, v Čechách, na Moravě, a ve Slezsku. Wszędzie, wszyńdzie, všude tam natykam się na jakieś ich ślady, rzeźby, malowidła, kościoły, ale podświadomy list wysyłam w kierunku lędzińskiego Klimontu, gdzie ponoć przed wiekami urzędowali i zawsze byli otaczani wyjątkową czcią i pamięcią przez moich przodków.
Przodków, dzięki którym także ja o nich pamiętam. Kult przodków? A może raczej kult świętych, czczonych przez przodków?
Ech, wszystko się to splata, jak korzenie. Krąży, jak list, wędrujący do adresata do adresata. Od przodka, do przodka. Od ujka, do dziadka. Tu matka, tam babka. A ja piszę o tym po raz tysięczny…
Gdzie mnie rzuci w te wakacje? Jaki list/kartkę z wakacji życie napisze tym razem? Który patron/kto z przodków powróci w sierpniu 2021 roku?
*
Felieton z cyklu Okiem regionalisty
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...