Hollywoodzki klasyk? Bez wątpienia. Ale czy broni się i dziś? Oto jest pytanie…
W roli tytułowej Errol Flynn. Pirat, muszkieter, kowboj, Don Juan… Tak, tak. I w tego ostatniego wcielił się swego czasu. W nakręconych w 1948 roku przez Vincenta Shermana „Przygodach Don Juana”. Wcześniej jednak, bo w 1938 roku były „Przygody Robin Hooda”.
Dziś patrzymy na nie nieco z przymrużeniem oka. Wszak w 1993 roku kapitalnie sparodiował je sam Mel Brooks kręcąc „Robin Hooda: Facetów w rajtuzach”. Niby film dyskontujący sukces „Robin Hooda: Księcia złodziei” z Kevinem Costnerem z 1991 roku, wizualnie jednak ewidentnie nawiązujący do „przygodówki” z Errolem Flynnem.
Przygodówka to dobre słowo. Film lekki, momentami zabawny, nieco naiwny. Ale takie też było Hollywood w swojej złotej erze, zaś „Przygody Robin Hooda” są jednym z jego kamieni milowych.
Spora w tym zasługa reżysera Michaela Curtiza (tego od „Casablanki”), który przejął w pewnym momencie prace nad filmem. Zdjęcia zaczął William Keighley, ale wytwórnia niezadowolona z jego dokonań (zbyt wolne tempo akcji), musiała prosić o pomoc Curtiza. Ten miał już przecież na koncie m.in. pirackiego „Kapitana Blooda”, czy „Szarżę lekkiej brygady” (oba z Errolem Flynnem w roli głównej), więc było wiadomo, że poradzi sobie także z „Przygodami…”.
No i poradził sobie znakomicie. Stworzył jeden z tych filmów, które na zawsze zapisały się w historii kina i stanowiły wzorzec, punkt odniesienia dla kolejnych pokoleń twórców (nie byłoby „Flasha Gordona”, „Gwiezdnych Wojen”, Indiany Jonesa, czy „Piratów z Karaibów”, a więc kina tzw. nowej przygody, gdyby nie było tamtych starych, klasycznych filmów przygodowych z Errolem Flynnem).
Z ciekawostek: po ogromnym sukcesie komercyjnym Warner Bros. Pictures przymierzało się do kontynuacji „Przygód…”. Film miał nosić tytuł „Sir Robin z Locksley”. Nigdy jednak nie powstał. Natomiast przebój z 1938 roku obejrzeć możemy już w najbliższą niedzielę, 21 lipca, gdyż o 17:25 wyemituje go stacja Red Carpet TV.
On-line dostępny jest m.in. w Red Go, Amazon Prome, czy iTunes.
*
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów