Reżyserowi filmu „Ma Rainey: Matka bluesa” nie udało się uniknąć teatralności, a także nachalnej symboliki.
Tytułowa bohaterka naprawdę nazywała się Gertrude Pridgett. W latach 20. i 30. ubiegłego wieku zdobyła ogromną popularność wśród czarnoskórych Amerykanów, śpiewając bluesa w jego oryginalnej południowej odmianie. Film nie jest jednak biografią czarnoskórej gwiazdy, która wśród przewijających się na ekranie postaci pozostaje jedyną prawdziwą. Wszystkie inne – w tym członkowie towarzyszącego jej zespołu i dwaj biali, czyli menedżer i właściciel studia – to bohaterowie fikcyjni. Sam film został oparty na sztuce Augusta Wilsona z 1982 r. pod tym samym tytułem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To już V edycja. Odbędzie się w Wiśle od 30 maja do 1 czerwca.
Liczba tych, którzy zarobili ponad 500 tys. zł, podwoiła się od 2021 r.
W programie m.in. nowe filmy Astera, Johansson i Łoźnicy. Nie zabraknie też polskich akcentów.
Specjalna edycja wydarzenia w 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego.