Album z porywającą, wpadającą momentalnie w ucho muzyką.
„Wszystko płynie” – to najkrótszy opis tej przepięknej płyty.
I pełne tęsknoty wołanie o Bożą miłość.
Grają od dziesięciu lat. Zespół o najdłuższej nazwie w Polsce świętuje jubileusz i łamie sobie głowę. Nad słowem Bożym.
Wyrastali w środowisku, które straszyło wszystkich Wielkim Katolickim Babilonem, a na widok księdza przechodziło na drugą stronę ulicy. Dziś bez owijania w bawełnę opowiadają o swej duchowej wędrówce.
To płyta paradoksalna.
To był rok pełnych ognia koncertów, na którym oddawaliśmy chwałę Najwyższemu, a centrum uwielbienia stały się… Gliwice. A już w marcu…
Dawno żaden album nie zaserwował mi takiej porcji wzruszeń.
Kolejny krok na drodze do muzycznej kontemplacji.
O siedmiolatku drącym się „Dont let mi dałn” i dźwiękach wpadających przez okno z Marcinem Pospieszalskim rozmawia Marcin Jakimowicz.