Droga do Damaszku

Fragment książki Musaba Hasana Jusufa "Syn Hamasu".

Świat, który znałem, rozpadał się stopniowo, ujawniając inną rzeczywistość, którą dopiero zaczynałem rozumieć. Na każdym spotkaniu z Szin Bet dowiadywałem się czegoś nowego, uczyłem się o życiu, o ludziach. Nie robiono mi prania mózgu przy użyciu takich metod, jak otępiające powtórzenia, głodzenie czy pozbawianie snu. Wiedza, którą otrzymywałem od Izraelczyków, była bardziej logiczna i przystająca do rzeczywistości niż wszystko, co słyszałem wcześniej od moich rodaków.

¯¯

Wśród siedmiu starożytnych bram wiodących do dawnej Jerozolimy jest jedna znacznie okazalsza niż pozostałe – Brama Damasceńska, zbudowana przez Sulejmana Wspaniałego niemal pięćset lat temu. Brama ta znajduje się w środkowej części północnego fragmentu murów. Co ciekawe, wchodzi się przez nią na teren Starego Miasta w miejscu, w którym spotykają się historyczne dzielnice muzułmanów i chrześcijan.

W pierwszym wieku naszej ery człowiek znany jako Szaweł z Tarsu przekroczył tę bramę w jednej z jej poprzednich inkarnacji. Udawał się do Damaszku, gdzie zamierzał brutalnie stłumić działalność nowej żydowskiej sekty, w jego mniemaniu heretyckiej. Członkowie tego ugrupowania mieli już niebawem zostać po raz pierwszy nazwani chrześcijanami. Jednak niespodziewane spotkanie uniemożliwiło Szawłowi dotarcie do celu podróży. Co więcej, to spotkanie na zawsze odmieniło bieg jego życia.

Biorąc pod uwagę kontekst historyczny, który otacza to starożytne miejsce, może nie powinienem się dziwić, że właśnie tam rozpoczęła się niezwykła przygoda, która zmieniła moje życie. Pewnego dnia przechodziliśmy przez Bramę Damasceńską z moim najlepszym kolegą Dżamalem. Nagle usłyszałem, że ktoś się do mnie zwraca:

– Jak masz na imię? – spytał po arabsku mężczyzna około trzydziestki, zupełnie niewyglądający na Araba.

– Musab.

– Gdzie idziesz, Musab?

– Wracamy do domu. Jesteśmy z Ram Allah.

– A ja pochodzę z Anglii – powiedział turysta, przechodząc na angielski. Mówił dalej, ale miał tak specyficzny akcent, że ledwie go rozumiałem. Po krótkiej wymianie zdań udało mi się wywnioskować, że mówi coś o chrześcijaństwie i grupie dyskusyjnej, która spotyka się w klubie YMCA przy Hotelu Króla Dawida w Zachodniej Jerozolimie.

Znałem to miejsce. Akurat nie miałem nic ciekawszego do roboty, więc pomyślałem, że może warto dowiedzieć się czegoś o chrześcijaństwie. Jeśli można się tyle nauczyć od Izraelczyków, to może inni „niewierni” też mają coś cennego do zaoferowania? Znałem już wielu muzułmanów – zarówno nominalnych, jak i fanatycznie oddanych sprawie. Znałem wielu ateistów, spotkałem na swojej drodze ludzi wykształconych i ignorantów, prawicowców i lewicowców, Żydów i pogan – chyba nic nie mogło mnie już zaskoczyć. A ten mężczyzna sprawiał wrażenie prostego, szczerego człowieka, który zaprasza mnie na rozmowę i nie namawia, żebym głosował na Jezusa w następnych wyborach.

– Co myślisz? – spytałem Dżamala. – Pójdziemy?

Znaliśmy się z Dżamalem od dziecka. Razem chodziliśmy do szkoły, razem rzucaliśmy kamieniami i razem uczęszczaliśmy do meczetu. Dżamal był wysoki, przystojny i skryty. Rzadko rozpoczynał rozmowę, ale był świetnym słuchaczem. Nigdy się nie kłóciliśmy.

W dodatku byliśmy razem w więzieniu Megiddo. Po tym jak oddział piąty spłonął podczas zamieszek, Dżamal z moim kuzynem Jusufem trafili do oddziału szóstego, gdzie odsiedzieli resztę kary.

Jednak więzienie go zmieniło. Przestał się modlić i chodzić do meczetu, zaczął palić. Był przygnębiony i przez większość czasu siedział w domu wpatrzony w telewizor. Ja przynajmniej miałem wiarę, która mnie podtrzymywała, ale Dżamal wychował się w zeświecczonej rodzinie, która nie praktykowała islamu. Jego wiara była zbyt krucha, żeby stanowić oparcie w trudnych chwilach.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości