Fragment książki Musaba Hasana Jusufa "Syn Hamasu".
Czytałem dalej, że Jezus potępia obłudę uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Pomyślałem o swoim wuju Ibrahimie. Pamiętam, jak kiedyś otrzymał zaproszenie na przyjęcie i rozgniewał się, ponieważ nie zaoferowano mu honorowego miejsca przy stole. Teraz czułem się tak, jakby Jezus kierował swoje napomnienie bezpośrednio do Ibrahima i do wszystkich islamskich szajchów i imamów.
Słowa Jezusa zapisane w tej księdze przemawiały do mnie z ogromną siłą. Nie mogłem opanować emocji, zacząłem płakać.
Bóg posłużył się Szin Bet, żeby pokazać mi, że Izrael nie jest moim wrogiem, a teraz w tym niepozornym egzemplarzu Nowego Testamentu odkrywałem odpowiedzi na najważniejsze życiowe pytania. Musiałem się jednak jeszcze wiele nauczyć, żeby właściwie rozumieć Biblię. Muzułmanie szanują wszystkie święte księgi, uznają zarówno Torę, jak i Biblię. Jednak wpaja się nam także pogląd, że na przestrzeni wieków różni ludzie modyfikowali tekst Biblii, dlatego nie jest do końca wiarygodna. To Koran, zgodnie z zapewnieniem Mahometa, jest ostatecznym i nieomylnym słowem Boga do człowieka. A zatem najpierw musiałem zrewidować swoje przekonanie, że Biblia zawiera ludzkie poprawki. Pomyślałem, że spróbuję połączyć w codziennym życiu lekcje płynące z obu wielkich ksiąg, że pogodzę islam i chrześcijaństwo. Nie lada wyzwanie – połączyć żywioły, które wydają się nie do pogodzenia.
Zacząłem wierzyć w naukę Jezusa, choć nadal nie uznawałem Go za Boga. Niemniej zasady, według których starałem się żyć, uległy gruntownemu przeobrażeniu, gdy zacząłem je kształtować zgodnie z Biblią, a nie z Koranem.
Czytałem dalej Nowy Testament i chodziłem na spotkania studium biblijnego. Zacząłem też uczestniczyć w nabożeństwach miejscowego kościoła. To nie ma nic wspólnego z nominalną religijnością chrześcijańską, z którą stykałem się w Ram Allah. To jest coś autentycznego – myślałem. Chrześcijanie, których znałem wcześniej, niczym się nie różnili od tradycyjnych muzułmanów. Nazywali siebie chrześcijanami, ale nie żyli treścią swej religii.
Zacząłem spędzać coraz więcej czasu z przyjaciółmi z grupy biblijnej i dobrze się czułem w ich towarzystwie. Opowiadaliśmy sobie o naszym życiu, pochodzeniu i przekonaniach. Zawsze odnosili się z szacunkiem do mojej muzułmańskiej kultury i dziedzictwa. Odkryłem, że kiedy jestem z nimi, mogę zachowywać się zupełnie swobodnie.
Marzyłem o tym, żeby w jakiś sposób przeszczepić nowo zdobytą wiedzę i doświadczenia do własnego kręgu kulturowego. Wiedziałem już, że to nie okupacja jest przyczyną naszych nieszczęść. Korzenie problemu sięgały znacznie głębiej niż wskazywałyby na to rozgrywki polityczne i działania zbrojne.
Zadałem sobie pytanie, co zrobiliby Palestyńczycy, gdyby Izrael zniknął – gdyby wszystko wróciło do stanu sprzed 1948 roku, a w dodatku wszyscy Żydzi porzuciliby Ziemię Świętą i rozproszyliby się znów po świecie. I po raz pierwszy wiedziałem, jaka jest odpowiedź.
Wciąż byśmy walczyli. O cokolwiek. O kobietę bez burki na głowie. O to, kto jest silniejszy i ważniejszy. O to, kto ma ustalać zasady i zajmować najlepsze miejsce.
Pod koniec 1999 roku miałem dwadzieścia jeden lat. Moje życie zaczęło się zmieniać, ale czułem się coraz bardziej zagubiony.
Codziennie modliłem się tymi słowami: „Boże, Stwórco, pokaż mi prawdę. Pogubiłem się. Nie wiem, co myśleć, nie wiem, którą drogą pójść”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...