Miłość, zdrada, zemsta, a wewnątrz tego tygla – dramat Juliusza Słowackiego „Mazepa”. Niewątpliwie w nowym kształcie.
Już od pierwszych scen nie mamy wątpliwości, że obcujemy z klasyką odczytaną według nowego klucza, z klasyką „odkurzoną”. Dobrze to czy źle?
Raczej dobrze. Nadmiar pietyzmu przy realizacji klasyki przynosił często realizacje ziejące nudą. Wiedział o tym dobrze Adam Hanuszkiewicz, który obrywał cięgi za swoje eksperymenty (słynne hondy, drabiny czy wrotki), jednak gromadził na widowni i dojrzałego widza, i młodzież.
Autorzy ostatniej realizacji „Mazepy” nazywają swój spektakl „sarmackim mitem na opak”. Na scenie oślepiające światło laserów, stalowe konstrukcje, a jednak nie ulega wątpliwości, że w tym nowoczesnym sztafażu chodzi przede wszystkim o uczucia. I te uświęcone sakramentem, jak związek Amelii z Wojewodą, i te (platoniczne?) łączące Amelię z pasierbem. Wystarczy na dramatyczny konflikt między namiętnością i przysięgą, wiernością i obowiązkiem.
Na domiar złego zjeżdża na dwór Król ze swoją świtą i cieszącym się sławą uwodziciela Mazepą. Jednak to nie Mazepa naruszy moralny ład. To on padnie ofiarą intrygi, a zachłanny w niewczesnych zalotach, samowolny i niemoralny władca zburzy szczęście poddanych. Władca, który okazuje się tchórzem i hipokrytą.
Można więc powiedzieć, że to spektakl o demoralizacji władzą, bezkarności rządzących, o pysze. Ofiarami Króla padają nie tylko Amelia, jej pasierb i Mazepa, ale przede wszystkim ugodzony w swoim honorze Wojewoda, który chce zmazać hańbę krwawą zemstą. A zemsta niszczy tych, którzy ją wymierzają, w nadziei na ulgę i zapomnienie. Jątrzy sumienie, jest końcem wszystkiego.
Daniel Olbrychski w roli Wojewody przypomniał widzom, że jest wielkim aktorem. Z pokory wobec tekstu, wyzbył się gwiazdorskiej maniery, o którą zaczął się niebezpiecznie ocierać. W swoim cierpieniu i klęsce był wstrząsający jako złamany brzemieniem tragedii człowiek.
Spektakl trzyma w napięciu, nie nuży ani przez chwilę, a to największy sukces teatru, sukces Słowackiego.
Czyli smutne losy Flipa i Flapa. Bo już z końcówki ich kariery.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.