Ratować siebie, ale jakim kosztem? Na ile te pytania stawiają sobie bohaterowie sztuki, a na ile zbulwersowani widzowie?
Zaczyna się niewinnie, choć w powietrzu czuć sensację. Paryż, okupacja. Kilku przyjaciół spotyka się z okazji urodzin pani domu. Każdy zdobył coś, co w tych okolicznościach ma wartość trofeum – czy to butelka alkoholu, czy luksusowe pończochy. Nastrój beztroskiej zabawy przerywają strzały.
Po chwili pojawia się niemiecki oficer z szokującą propozycją. Ta propozycja to swoiste ultimatum. I od tego momentu właściwie rozpoczyna się spektakl.
Przed kamienicą gospodarzy zastrzeleni zostali dwaj Niemcy. Rozbawieni goście muszą spośród siebie wytypować dwóch zakładników. Zaczyna się sprawdzian moralny. Wobec przyjaciół, wobec siebie samych.
Wiedzą, że pozory, jakie zachowuje wobec nich niemiecki oficer, to rodzaj perfidnej gry. Gdy straci cierpliwość, pokaże oblicze bezwzględnej bestii. Co w swoim odczuciu uczciwi obywatele zdołają uchronić? Miłość? Przyjaźń? Lojalność?
Reżyser Borys Lankosz postawił sobie poprzeczkę wysoko. Jego film „Rewers” otrzymał nie tylko wysokie noty krytyków, które owocowały prestiżowymi nagrodami, ale cieszył się też ogromnym powodzeniem widzów. Forma „Rewersu”, niejednoznaczna, satyryczna, stanowiła swoistą zabawę z widownią. W swojej realizacji dla Teatru Polonia zetknął się z tekstem cudzym, pokazanym w Paryżu aż 700 razy. Ten tekst wyznaczył reżyserowi wyraźne tropy jako jednoznaczny moralitet.
Każdy z nas może zetknąć się z sytuacją, w której będzie musiał dokonać wyboru: zostać uczciwym czy dla ratowania życia pogwałcić normy, podeptać wartości. Z takimi tekstami mamy do czynienia od „Antygony” poczynając, po scenariusze okupacyjne. I tu zaczyna się mój problem.
Ludzie, którzy znaleźli się w tej sytuacji, sprawiają wrażenie cwaniaczków, pozbawionych formatu moralnego. Myślą jedynie, jak cudzym kosztem wykpić się, uwolnić z matni. Zdradzić przyjaciela, nawet żonę, co za problem? Sądzę, że to nie wina reżysera, teatru, aktorów. Raczej autora.
Nie pogłębił psychologicznie postaci, zawierzając atrakcyjnej, to prawda, warstwie sensacji. Trudno im współczuć, gdy nie dostrzega się u nich głębokich dylematów moralnych. Ale kim byli wcześniej? Czy nie nazbyt łatwo odnaleźli się w okupacyjnych realiach?
Znakomicie zagrał swoją rolę Rafał Mohr, niemiecki oficer, skądinąd bibliofil, zaopatrujący się w książki u gospodarza przyjęcia – bawiąc się z przerażonymi Francuzami jak kot z myszką.
Czyli powrót do krainy dzieciństwa. Pytanie tylko, czy udany. I w ogóle możliwy…
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.