Clint Eastwood nie przestaje zadziwiać. W ubiegłym roku ponownie nakręcił dwa filmy - „Gran Torino” i „Oszukaną”. Żaden z tych filmów nie jest arcydziełem, ale obydwa stanowią interesujący głos w dyskusji nad współczesnymi Stanami Zjednoczonymi.
Zakończenie „Gran Torino” to w ogóle temat na osobne rozważanie – piękne, zaskakujące, sentymentalne, jest jednocześnie nawiązaniem do „Bez przebaczenia”. Ma swoje znaczenie i wymowę, które bez wątpienia rozpozna każdy kto zna ten starszy film.
Wszystko to czytelny, łatwy, sentymentalny, czarno – biały schemat, ale świetnie zrealizowany i – co jednak chyba nie tak częste – z rewelacyjnymi dialogami. Clint Eastwood po latach „wbijania szpili” w ideologię republikanów tym razem w pewien sposób ich usprawiedliwia. Zdaje się doskonale rozumieć rozdarcie między tradycją wielkiej Ameryki, narzucającej porządek światu, a świadomością jej słabości wewnętrznej. Może była ona także jego udziałem. Wróg nie jest już tak łatwo uchwytny jak podczas zimnej wojny. Pewnie czasem samym mieszkańcom Stanów Zjednoczonych ciężko go zauważyć, opisać, przyznać się do jego istnienia. Trudniej więc być prawdziwym, ideologicznym republikaninem. Trzeba natomiast być patriotą, rozumiejącym wartość wielokulturowości - po prostu tolerancyjnym. W tym sensie jest też „Gran Torino” filmem głęboko humanistycznym. Może zbyt deklaracyjnym, pouczającym, poprawnym politycznie, ale z pewnością mądrym.
„Oszukana” – kryzys instytucji, kryzys państwa i wiara w człowieka
Gdy pewnego dnia po powrocie z pracy Christine Collins (Angelina Jolie) stwierdza, że zniknął jej syn, zgłasza sprawę oczywiście na policję. Ta jednak przyjmuje ją niechętnie – takie sprawy zazwyczaj rozwiązują się same w ciągu 24 godzin. Walter jednak nie odnajduje się w tym czasie. Policja rozpoczyna więc poszukiwania. Po pewnym czasie zostaje ogłoszony sukces. Walter Collins zostaje odnaleziony. Matka jednak swojego syna nie poznaje, uważa, że to on. Taka też jest prawda. Policja powszechnie krytykowana za brutalne i iście mafijne metody działania potrzebuje po prostu dużego medialnego sukcesu. Bunt, żal, złość i oburzenie jakie sytuacja budzi w matce powodują, że zostaje ona umieszczona w zakładzie psychiatrycznym. Po jej stronie staje jedynie wielebny Briegeleb (John Malkovich), który za swą misję uważa obnażenie nadużyć policji w Los Angeles.
Więcej fabuły lepiej chyba nie zdradzać, bo choć zwroty akcji w tym filmie nie są najbardziej zaskakujące, a postaciom brak momentami psychologicznej wiarygodności – co dziwi w odniesieniu do filmu opartego na autentycznych wydarzeniach – to jednak nie należy potencjalnym widzom odbierać przyjemności ze śledzenia zmiennych losów postaci tego obrazu.
Fabuła prawdę mówiąc nie jest tu najważniejsza. Film jest tylko i wyłącznie wyjątkowo sprawnie zrealizowanym kryminałem z dobrą rolą Angeliny Jolie. Nie prowadzi do nadzwyczaj wyrafinowanych wniosków. Pewnie poruszy rodziców, którzy pomyślą, że taka sytuacja mogłaby spotkać ich, ale – na szczęście - nie jest to jedyny poziom na jakim można film ten odbierać.
Akcja obrazu dzieje się w Ameryce czasów Wielkiego Kryzysu lat 1929 - 1933. Jednak samego kryzysu w filmie nie widać. Ważniejszy od zapaści ekonomicznej jest kryzys instytucji - policji, a pośrednio i państwa. Policja nie próbuje nawet odnaleźć syna Christine. Matce wmawia się najpierw, że nie poznaje swojego syna, który zmienił się w czasie nieobecności (mali chłopcy rosną tak szybko), następnie, że nie chce syna poznać, nie chce się nim opiekować (spodobało jej się życie bez zobowiązań). Murem za policją staje burmistrz Los Angeles.
Film pojawił się w kinach kiedy w świecie rzeczywistym szalał już współczesny kryzys, wywołany w czasie działalności poprzedniej administracji Białego Domu. Wiele skandali, dotykało wtedy najwyższych szczytów władzy (problem istnienia w Iraku broni masowego rażenia), wiele tragicznych wydarzeń - zwykłych ludzi (zamachy z 11 września). Analogia zamierzona? Trudno tak naprawdę powiedzieć. Jednak fakty dotyczące nadużywania władzy przez reprezentantów państwa były znane gdy film był realizowany. Byłby więc ten film metaforycznym obrazem Ameryki współczesnej z jej problemami wewnętrznymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...