Monolog
Marzenia spowite
w codzienność, jak w mgłę...
Czego naprawdę
tak pragnę i chcę?
Miłości, która
przetrwa wszystkie burze.
Własnego Anioła
zwanego Sróżem.
Nie muszę robić
zawrotnej kariery.
Za to przyjaciół
mieć wiernych i szczerych.
W górskim strumieniu
płynie czysta woda...
Chcę zdrowia dla Bliskich
i sama być zdrowa.
Mimo problemów
Niedawno jeszcze
byłam młodziutka,
beztroska i wesoła.
Przed problemami
nie da się uciec.
Trzeba im stawić czoła.
Niedawno jeszcze
wiosna w mym sercu
trwała i przez rok cały.
Chwile zwykłego,
ludzkiego szczęścia
też jakby dłużej trwały.
Dzisiaj niejedna
przybyła zmarszczka,
a włosy posiwiały.
Mimo problemów
świat się nie kończy.
I może być wspaniały.
Po samiutki kres
Żyj bez pośpiechu
i nie byle jak.
Otwórz swe oczy
- dwa okna na świat.
Kochaj całym sercem
po samiutki kres.
Drugiej takiej szansy
już nie będziesz mieć.
Jak bociany
Modlitwa była w nas
i była w nas tęsknota.
Myślę, że można tak...
w niewoli tylko kochać.
Modlitwa była w nas,
mieliśmy o co prosić.
Głód nam nadzieję kradł,
a bieda kłuła w oczy.
Dziś, jak bociany wiosną
wróciliśmy do gniazd.
Wreszcie nadeszła pora
i odpowiedni czas.