Trudny rozrachunek

Książka Romana Graczyka o infiltracji „Tygodnika Powszechnego” przez bezpiekę jest próbą rozrachunku z przeszłością ważnego środowiska.

Graczyk opisuje przypadki zarówno tych osób, które uległy i w różnej formie poszły na współpracę, jak i niezłomnych, którzy nie uwikłali się w żadne dwuznaczne sytuacje. Wśród nich wymienia m.in. Jerzego Kołątaja, wieloletniego redaktora technicznego „Tygodnika”, oraz Halinę Żulińską, działaczkę KIK oraz sekretarkę posła Stanisława Stommy. Wśród osób zwerbowanych wyróżnia się obszerny i bogato udokumentowany opis długoletniej współpracy dyrektora administracyjnego „Tygodnika Powszechnego” Tadeusza Nowaka. Człowiek uchodzący za wiernego syna Kościoła, nagradzany papieskimi odznaczeniami, systematycznie donoszący na kolegów, był wykorzystywany do dezinformowania Watykanu na temat sytuacji w Polsce. Godne uwagi są także informacje Graczyka na temat postawy ks. Mieczysława Malińskiego. Graczyk przytacza 11 nieznanych dotąd dokumentów, w sposób istotny poszerzających naszą wiedzę na temat kontaktów ks. Malińskiego z bezpieką.

Przypadki osobne
Najważniejsze w książce są jednak cztery ostatnie rozdziały, które autor nazywa „Przypadki osobne”. Opisuje w nich postacie powszechnie znane, w jakimś sensie będące symbolami tego środowiska: Halinę Bortnowską, Stefana Wilkanowicza, Marka Skwarnickiego oraz Mieczysława Pszona. Każda z tych osób miała wielki wpływ na kształtowanie poglądów wielu grup inteligencji w Polsce. Wyjątkowe miejsce w tej grupie zajmuje Mieczysław Pszon, jedna z najważniejszych postaci „Tygodnika”, kształtująca jego linię polityczną od lat 70. do 90. ub. wieku, jeden z prekursorów dialogu polsko-niemieckiego. Człowiek zaangażowany po 1945 r. w walkę z komunizmem i skazany na karę śmierci. W jego przypadku rozważania o agenturalnych uwikłaniach mają wymiar nie tylko pytań o dramat człowieka, ale także suwerenność polityczną całego środowiska. Odpowiedzi na to pytanie komplikuje fakt, że w redakcji „Tygodnika” nie było tajemnicą, iż Pszon prowadził polityczne rozmowy z władzami, także z bezpieką, o których miał informować Jerzego Turowicza. Kto jednak dzisiaj może wytyczyć granice, gdzie kończyła się misja polityczna, a zaczynał się niebezpieczny poślizg w stronę informowania przeciwnika o własnym obozie? Sprawa dla Graczyka jest tym bardziej trudna, że Pszon był jego mistrzem, gdy pracował w „Tygodniku”.

Rozumiem, że nie mógł tego i pozostałych przypadków pominąć w swych rozważaniach, skoro znalazł dokumenty na ich temat. Trzeba jednak zaznaczyć, że materia dowodowa, na której Graczyk opiera swoje wywody, jest bardzo wątła. To przede wszystkim dokumenty o charakterze ewidencyjnym, zapisy z funduszu operacyjnego, odniesienia do innych spraw operacyjnych. Zasadniczy korpus dokumentów został zniszczony. To, co się zachowało, stanowi podstawę do postawienia tezy, że wszystkie te osoby przez wiele lat w jakiejś formie spotykały się z funkcjonariuszami SB; Bortnowska jako kontakt operacyjny, pozostali jako tajni współpracownicy. Czy jednak to, co oficerowie SB opisywali technicznymi terminami: tajny współpracownik, kontakt operacyjny, itd., taką współpracą rzeczywiście było – tego, z braku odpowiednich materiałów, nie dowiemy się. Czy każde spotkanie i każdą rozmowę z funkcjonariuszem SB można zakwalifikować jako formę współpracy? Mam poważne wątpliwości, skoro na ten temat nie ma materiałów źródłowych. Do tego dochodzi także tło epoki, w której to miało miejsce. Tego mi w książce Graczyka brakuje.

Autor redukuje tamtą rzeczywistość do kilkudziesięciu zapisów operacyjnych i z nich wyciąga wnioski, być może uprawomocnione, ale w dzisiejszej sytuacji mające także określony kontekst moralny. Zwłaszcza jeżeli chodzi o Halinę Bortnowską, mam wrażenie, że opis jej „przypadku” w książce jest dla niej niesprawiedliwy. W niewystarczającym bowiem stopniu, moim zdaniem, uwzględnia jej mężną postawę w grudniu 1981 r. w czasie strajku w Hucie Lenina oraz późniejszą działalność w latach 80. Oczywiście postawa z lat 80. nie jest przesłanką do negowania możliwości wcześniejszych kontaktów z SB. Chodzi o wyważenie proporcji tego „przypadku osobnego”, aby nie był opisywany głównie przez przekaz kilku zapisów ewidencyjnych czy z funduszu operacyjnego. Trzeba dodać, że Graczyk, mając świadomość ułomności bazy archiwalnej, którą dysponował, starał się z opisywanymi przez siebie osobami rozmawiać. Godzili się na rozmowę, po czym odmawiali autoryzacji, a poza Bortnowską także prawa do wykorzystania informacji z tych rozmów w książce. Z różnych powodów Skwarnicki i Wilkanowicz z tej okazji nie skorzystali, więc być może byłoby dobrze, gdyby teraz zabrali głos.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości