Amerykański aktor i reżyser Woody Allen w swoim najnowszym filmie pokazuje, jak pusta i smutna jest nasza cywilizacja. Nie on jeden.
Woody Allen bardzo długo umieszczał akcję swoich filmów w Nowym Jorku. Miasto to zna i kocha, co w wielu wypowiedziach, przy różnych okazjach potwierdza.
Niebawem na nasze kinowe ekrany wejdzie nowy film Woody/ego Allena. Już po zwiastunie widać, że Allen nadal wiedzie swój (nigdy niekończący się?) spór z Bogiem.
Czy można fascynować się muzyką, o której Woody Allen powiedział, że jak jej słucha, to nabiera ochoty do ataku na Polskę? Właśnie jesteśmy w połowie Roku Wagnerowskiego, ogłoszonego w 200-lecie urodzin kompozytora.
Woody Allen powraca! Nie tylko z kolejnym, wyreżyserowanym przez siebie filmem – to czyni przecież co rok. Wraca przede wszystkim jako aktor, a to dla wielbicieli jego komediowego talentu zawsze jest wydarzeniem.
Woody Allen nakręcił w 1986 roku „Złote czasy radia”. Trzy lata później włoski reżyser Giuseppe Tornatore w pewnym sensie odpowiedział Allenowi, ukazując na ekranie złote czasy kina w oscarowym filmie „Cinema Paradiso”.
Jest tak, jak zwykle. W „Hannah i jej siostry” Woody Allen pokazuje swoje przywiązanie do niezmiennego zestawu atrybutów i wartości. Jest wielka literatura – padają tytuły dramatów Ibsena, wiele znajdziemy nawiązań do Czechowa – temat śmierci i Nowy Jork. Znów jednak zachwyca.
Fani „Gwiezdnych Wojen” z niecierpliwością oczekują premiery nowej części cyklu - film wejdzie na nasze ekrany w grudniu tego roku. Mnie bardziej ciekawią jednak nastroje wśród wyznawców… jediizmu.
Najsłynniejszy na świecie chór gospel - Harlem Gospel Choir wystąpi we wtorek wieczorem w Łodzi.
„Annie Hall” to film przełomowy w karierze Woody Allena. Sam reżyser często wspomina, że chciał by ten film był czymś więcej niż serią sfilmowanych gagów. Powstał obraz niedościgniony dla nikogo z późniejszych naśladowców. A było ich wielu.