Człowiek, który chodził z Bogiem.
W filmie Aronofsky’ego nie ma Boga. Reżyser boi się użyć tego słowa. Jest Stwórca. Uznał, że to termin bardziej bezpieczny.
Krótszego logo niż „Noe” nie dało się wymyślić – mówi ks. Leosz Ryszka, salezjanin – twórca i dyrektor czeskiej telewizji katolickiej.
Pan Bóg prosi czasem o zrobienie dziwnych rzeczy. Nie zawsze rozumiemy dlaczego – przynajmniej na początku. Tak było z Noem. Dzisiaj usłyszymy o nim i o arce, którą zbudował.
Adam i Ewa, Noe, Jan Chrzciciel, to tylko niektóre z postaci, które poznaliśmy w czasie tegorocznych rorat. Wszyscy mieli nas przygotować na spotkanie z najważniejszą osobą – na narodziny Pana Jezusa.
„Exodus: Królowie i bogowie” Ridleya Scotta, który już można oglądać w polskich kinach, to imponujące rozmachem widowisko filmowe. „Noe” Aronofskiego był raczej filmem fantasy, Scott jest bardziej wierny tekstom Starego Testamentu.
Marek i Małgorzata Fedor razem ze swoimi dziećmi pokazują, jak przetrwać epidemię koronawirusa rodzinnie w domu.
Rozważania ks. Tomasza Jaklewicza trafiają do studentów, nobliwych pań i zabieganych matek. Zupełnie na serio: do wszystkich.
Czyli hallmarkowe, biblijne kuriozum.
Epicki, amerykański mini-serial, który pobił wszelkie rekordy popularności i oglądalności, ukazał się niedawno na DVD.