W ubiegłym tygodniu minęło ćwierć wieku od premiery filmu Luca Bessona "Wielki Błękit". "Ten film jest fantastycznie zrealizowany i ma w sobie magię, czyli to co najbardziej lubimy i szukamy w kinie"- ocenia Łukasz Muszyński, krytyk filmowy z portalu Filmweb.
Realizacja rozpoczęła się na greckiej wyspie Amorgos, którą Besson zapamiętał z własnego dzieciństwa. Tam nakręcono pierwszą, czarno-białą sekwencję, w której Claude Besson - ojciec reżysera, zagrał rolę ojca głównego bohatera, a młodszy brat Bessona - Bruce karmił murenę.
Muzykę do filmu stworzył Eric Serra. "Jak stwierdził Luc Besson - Eric Serra jest jego uszami w trakcie realizacji filmu. Kompozytor zdecydował się połączyć muzykę nagrywaną na tradycyjnych instrumentach z muzyką elektroniczną, dzięki której wykreowano między innymi dźwięki naśladujące odgłosy głębin czy głos delfina. Soundtrack do filmu okazał się gigantycznym sukcesem - sprzedano ponad 3 miliony płyt" - podkreśla Łukasz Muszyński.
Premiera filmu odbyła się 11 maja na festiwalu w Cannes. Obraz od razu zyskał przychylność widzów - po premierowym pokazie "Wielki błękit" oklaskiwano przez 15 minut. Film dystrybuowano w trzech wersjach: 135 minutowej, 175 minutowej (pierwotnie przewidzianej dla telewizji francuskiej) oraz przeznaczonej na rynek amerykański.
Ta ostatnia najbardziej różniła się od oryginału: film skrócono do 119 minut, zamieniono oryginalną ścieżkę dźwiękową na muzykę autorstwa Billa Conti oraz zmodyfikowano zakończenie na bardziej optymistyczne. W efekcie Besson nie chciał się podpisać pod tą wersją.
"Wielki błękit" odniósł w Europie olbrzymi sukces frekwencyjny - tylko w samej Francji zobaczyło go osiem milionów widzów. Film trafił szczególnie w gusta młodych odbiorców, w wyniku czego dziennikarze upowszechnili termin "pokolenie Grand Bleu".
Podawano obliczenia, według których co piąty Francuz w przedziale wiekowym 12-20 lat życia zobaczył film Bessona, co najmniej, dwukrotnie. Latem 1988 roku ratownicy na francuskich plażach nieustannie wyciągali z wody dziesiątki nastolatków, próbujących pobić rekord Mayola. Nie wszystkich odratowano.
Zarówno Jean-Marc Barr jak i Jean Reno w kilka miesięcy stali się rozpoznawalni na całym świecie. Mimo olbrzymiego sukcesu "Wielkiego Błękitu" i kilku następnych projektów, z czasem Luc Besson stał się bardziej producentem niż reżyserem.
"Na początku twórczości udawało mu się połączyć komercję z artyzmem. Natomiast, jeżeli spojrzymy na jego późniejsze dokonania, zwłaszcza od +Piątego elementu+, to on jednak szedł w stronę filmów akcji, które głównie produkował. Besson od czasu do czasu wraca jako reżyser w projektach, które - jak sam twierdzi - są dla niego nieco bardziej osobiste. Ale nie udało mu się wrócić do formy, którą prezentował na przełomie lat 80. i 90., kiedy kręcił +Leona Zawodowca+, +Nikitę+ czy właśnie +Wielki błękit+" - ocenia Łukasz Muszyński, krytyk filmowy z portalu Filmweb.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...