Ta książka dopiero się pojawi w sprzedaży. Już dziś jednak publikujemy jej pierwszy rozdział. Enrico Marinelli opowiada o potajemnych górskich eskapadach Jana Pawła II.
Była to niezapomniana wędrówka, gdyż w drodze powrotnej napotkaliśmy wielu wieśniaków, prawie wszystkich w podeszłym już wieku, którzy za pomocą sierpów, wideł i grabi zbierali siano dla bydła. Dla tych może niezbyt bogatych, ale na pewno uczciwych i pełnych godności ludzi było to jedyne bogactwo i sposób na przeżycie w tych trudnych warunkach. Kiedy widzieli, że jesteśmy w stosunku do nich niezwykle przyjaźnie nastawieni, porzucali swoją pracę i biegli nam na spotkanie, niosąc ze sobą swoje narzędzia. Gromadzili się wokół Jana Pawła II, a ten błogosławił ich wszystkich pojedynczo. Jedną z tych scen uwiecznił fotograf Arturo Mari, a zdjęcie zostało wydrukowane w wielu gazetach i obiegło cały świat. Następnie doszliśmy do letniej rezydencji (gościnnej acz nieco spartańskiej) księdza Ducolego, biskupa Belluno. Ojciec Święty zjadł tam obiad i o godzinie 17.00 udał się do pobliskiego kościółka, aby się pomodlić i pobłogosławić wszystkich parafian. Do Castello wróciliśmy około 18.00. Ale ten wspaniały dzień jeszcze się nie skończył. O 20.30 Papież wziął udział w przedstawieniu przygotowanym przez tutejszą młodzież. Na koniec młodzi wykonawcy ustawili się w szeregu, trzymając w ręku pochodnie i tworząc jakby ognisty szpaler łączący dziedziniec zamku Castello z willą, w której mieszkał Jan Paweł II. Świętowanie skończyło się około 22.30. Niewątpliwie wszyscy byli w pełni usatysfakcjonowani i... dosyć zmęczeni.
Zgodnie z zapowiedzią daną mi przez księdza Stanisława w czasie naszego spotkania, kiedy po raz pierwszy usłyszałem o planie wyjazdu do Cadore, 12 lipca Ojciec Święty udał się helikopterem do Val Visdende, aby odprawić tam mszę świętą dla miejscowych górali, dla turystów odpoczywających w tym regionie oraz dla funkcjonariuszy policji leśnej. Była to formacja, której w tamtym konkretnie roku oraz w latach następnych była nam bardzo pomocna i niezastąpiona. Dzięki pomocy policji leśnej wyjazdy chronione przez Inspektorat Bezpieczeństwa przy Watykanie były w pełni udane.
Chciałbym w tym miejscu dodać, iż inspektorat, którym kierowałem, podczas letnich pobytów Papieża w Lorenzago, a potem w Valle d’Aosta, miał do swojej dyspozycji policyjny helikopter, jeden z najnowocześniejszych i najlepszych do latania w górach, który był własnością Oddziałów Grupy Lotniczej Policji w Bolonii. Dzięki temu mogłem wielokrotnie odbyć kontrolne loty nad konkretnymi szlakami i szczytami, na które potem udawał się Ojciec Święty. Podczas tych lotów zapisywaliśmy sobie wszystko i wspólnie z policjantami z policji leśnej wybieraliśmy miejsca, na których było możliwe ewentualne lądowanie. Dzięki temu mieliśmy dokładny plan miejsc, do których można było dotrzeć helikopterem, gdyby zaistniała potrzeba użycia go, choćby w przypadku jakiegoś nieszczęśliwego zdarzenia czy konieczności natychmiastowego przewiezienia Jana Pawła II w inne miejsce. Dzięki Bożej Opatrzności zarówno w tym roku, jak i w kolejnych latach nie było potrzeby użycia helikoptera, gdyż nie zaistniały sytuacje niebezpieczeństwa lub zagrożenia. W sposób ściśle tajny Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oddało nam także do dyspozycji w pełni wyposażoną karetkę pogotowia oraz lekarza. Chociaż należała ona do Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego, to jednak nie była w żaden sposób oznaczona. Mogliśmy z niej w każdej chwili skorzystać w razie potrzeby, gdyż stała zaparkowana, również nocą, tuż obok willi Papieża. Miałem też do dyspozycji kilku doskonale przygotowanych przewodników z psami. W ten sposób, biorąc pod uwagę ludzi, maszyny oraz psy, inspektorat dysponował tym, co najlepsze policja miała do zaoferowania.