Papież i jego generał

Ta książka dopiero się pojawi w sprzedaży. Już dziś jednak publikujemy jej pierwszy rozdział. Enrico Marinelli opowiada o potajemnych górskich eskapadach Jana Pawła II.




Dlatego, korzystając z przychylności i szacunku, jakim darzył mnie Ojciec Święty, próbowałem wyjaśnić mu, iż decyzja o wyjeździe na wakacje nie wywołałaby żadnego negatywnego komentarza, wręcz przeciwnie, zostałaby przyjęta z całkowitą akceptacją i zrozumieniem przez prawie wszystkich wiernych. Pozwoliłem sobie jeszcze zauważyć, że nie mam żadnych obaw o reakcję wiernych, a przejmowałbym się jedynie ewentualnymi komentarzami ze strony niektórych osobistości zza Tybru... Papież zapytał mnie, co mam na myśli. Odpowiedziałem – kładąc sobie rękę na sercu – że czyniłem aluzję do niektórych prałatów kurii rzymskiej. Od razu pojąłem, że moje stwierdzenie zrobiło Ojcu Świętemu wielką przykrość. W tym momencie rozmowa zakończyła się. Po upływie pewnego okresu czasu mogłem się, niestety, przekonać, że miałem rację.

W maju 1987 roku zostałem wezwany przez sekretarza Jana Pawła II, który zakomunikował mi decyzję Papieża o spędzeniu krótkiego okresu odpoczynku w lipcu w małym miasteczku Castello Mirabello, w gminie Lorenzago del Cadore. Podczas tych wakacji Ojciec Święty zaplanował także odprawienie niedzielnej mszy świętej w Val Visdende. Zostali na nią zaproszeni wszyscy górale oraz funkcjonariusze lokalnych oddziałów policji, karabinierów i policji leśnej.

Zadowolony z decyzji Papieża, udałem się wkrótce po tym spotkaniu do Belluno i zapoznałem się z prefektem, kwestorem, komendantem karabinierów, odpowiedzialnym za policję leśną oraz księdzem biskupem Maffeo Ducolim. Dokonałem też wizji lokalnej w miejscu, gdzie Jan Paweł II miał mieszkać. Mała willa znajdowała się w Castello Mirabello i należała do diecezji Treviso, chociaż terytorialnie znajdowała się w diecezji Belluno-Feltre. Miasteczko to nosiło taką właśnie nazwę [„Castello” to po włosku „zamek” – przyp. tłum.], gdyż w odległości około stu metrów od wspomnianej willi wznosił się budynek, który przypominał swoją konstrukcją mały zameczek. Tam właśnie zamieszkaliśmy my: najbliżsi współpracownicy Ojca Świętego, dyrektor biura prasowego przy Watykanie, osobisty lekarz Papieża, pan Cibin, szef ochrony watykańskiej, oraz ja i mój najbliższy współpracownik pan Volpe.

Według moich zaleceń, przy pełnej współpracy przedstawiciela policji leśnej, została podjęta decyzja o wzniesieniu wokół willi, która miała gościć Jana Pawła II, specjalnego ogrodzenia. Wokół niego zrobiono chodnik, a całość oświetlono specjalnym systemem iluminacyjnym. Dzięki temu policjanci i karabinierzy mogli ochraniać całą strefę również w godzinach nocnych. Oprócz tego na drogach dojazdowych do Castello Mirabello zostały przewidziane punkty kontrolne, aby kontrolować i zatrzymywać osoby czy pojazdy nieposiadające zezwolenia. Wokół willi od zmroku do świtu mieli zostać rozstawieni najlepsi i najbardziej zaufani funkcjonariusze Inspektoratu Bezpieczeństwa. Służba ta miała odbywać się w całkowitej dyskrecji i zamaskowaniu. Wydałem rozkaz, aby wszyscy ochraniarze natychmiast „znikali”, jeśli tylko otrzymają informację, że Papież wyszedł do ogrodu na spacer. Mieli wykonywać swoje zadania, pozostając niezauważonymi przez Ojca Świętego. Muszę przyznać, że moi agenci wykonali powierzone im zadanie z ogromną wprawą i zręcznością. Kilkakrotnie mówiono mi, że mimo, iż Jan Paweł II wiele razy wychodził do ogrodu odmówić różaniec, to nigdy nie zorientował się, iż jest pod baczną obserwacją osób odpowiedzialnych za jego bezpieczeństwo.
«« | « | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości