Cień wrześniowego poranka

Od zamachu na World Trade Center minęły trzy lata, ale Jamie Bryan, wdowa po strażaku poległym podczas akcji ratowniczej, wciąż budzi się w środku nocy z sercem przeszytym bólem. Zdecydowana nadać znaczenie przepełniającemu ją smutkowi, całe swe życie przelała w pracę wolontariusza w małej kaplicy św. Pawła... Publikujemy pierwszy rozdział książki.




–Dzień dobry, czy może nam pani pomóc?
–Oczywiście – Jamie natychmiast skierowała całą swoją uwagę na stojącą przed nią grupkę. – Czego chciałaby się pani dowiedzieć?
Kobieta spojrzała na dziewczynki.
–Każda z dziewcząt ma listę pytań. Chciałyby się dowiedzieć, jaką rolę odegrała kaplica św. Pawła w niesieniu pomocy ludziom, którzy uprzątali tę kupę gruzu po zamachu na World Trade Center.
–Dobrze – Jamie uśmiechnęła się, ale coś ją w sercu zabolało: kupę gruzu?! Tam był Jake... Ostatecznie ona sama miała prawo tak się wyrażać, ale ci ludzie? Chcieli tylko usłyszeć ciekawostki, podobnie jak wielu reporterów odwiedzających kaplicę. Stłumiła jednak irytację i skierowała grupkę do najbliższej ławki.
–Usiądźmy tutaj i porozmawiajmy.

Często przychodziły tu grupy szkolne i zawsze zasypywały wolontariuszy setkami pytań. Uczniów ciekawiło, ile hektolitrów wody wylano podczas gaszenia pożaru, jakiego typu pomoc oferowano darmowo pracującym tam załogom oraz czym była dla nich kaplica św. Pawła i zaangażowani tam wolontariusze.

Również i tym razem padały pytania niczym nieróżniące się od innych. W trakcie rozmowy Jamie pożałowała swojej pierwszej reakcji. Dziewczęta były dobrze wychowane, a ich matka z uwagą wsłuchiwała się w udzielane informacje. Gdy się rozstały, było prawie południe. Jamie powędrowała wzrokiem najpierw po ławkach, a potem po obrzeżach kaplicy. Chciało jej się pić, ale ważniejsi byli odwiedzający. Martha podkreśliła to zaraz w pierwszym tygodniu, gdy Jamie uczyła się pracy w kaplicy.

–Patrz, czy gdzieś nie trzeba zgasić ognia – niewysoka kobieta o wydatnych ustach i sercu ogromnym jak Wielki Kanion mówiła o tym ze szczególną powagą. – Patrz, czy ktoś nie płacze, czy nie siedzi samotnie w ławce. Do takich ludzi powinnaś właśnie podejść, żeby wiedzieli, że jesteś gotowa im pomóc.
W tej chwili jednak nie paliło się nigdzie.

Aaron stał po drugiej stronie kaplicy i rozmawiał z parą turystów. Przynajmniej z daleka konwersacja ta wydawała się nie tak intensywna, jak jej rozmowa z Cindy. Jamie powlokła się noga za nogą po schodach do pomieszczenia dla ochotników. Na stole stała skrzynka butelek z wodą. Wzięła jedną i odkręciła. Były tu krzesła, ale Jamie miała dosyć siedzenia. Oparła się o kamienną ścianę i popatrzyła na stary witraż.

Zabawnie to Martha sformułowała: „Patrz, czy gdzieś się nie pali”. To kolejny sposób, by podtrzymać pamięć o Jake’u. Nie miała, co prawda, do czynienia z płomieniami i wężami strażackimi, ale i tak gasiła pożary. Jake byłby z niej dumny. Gdyby przeżył, na pewno pracowałby z nią tutaj, u św. Pawła. To jeszcze jeden powód, dla którego zgłosiła się do pracy w kaplicy. Nadawało to cel jej życiu i pozwalało nie tylko podtrzymywać pamięć o zmarłym mężu i ofierze jego życia, ale także przetrwać jej samej.

Dom Wydawniczy Raphael
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości