Jak obolały diabeł wrócił do piekła

Legenda opowiada o kowalu, który przechytrzył czarta.

Historia miała wydarzyć się w Świbiu dwa lub trzy wieki temu, gdy w dorzeczu Kłodnicy zaczęli osiedlać się Niemcy. Nie uszło to uwagi Lucyfera. Spostrzegł, że wydajność jego podwładnych spada wskutek trudności językowych. Książę ciemności postanowił zatem posłać tam z misją specjalną diabła, który słynął w piekle z doskonałej znajomości niemieckiego.

Nieudany początek…

Dumny z wyróżnienia czart błyskawicznie ruszył do pracy. Zmaterializował się w lesie koło Świbia, przybierając postać eleganckiego Bawarczyka. Zapadał już zmrok, gdy dochodził do wioski. Spodziewał się zastać tam Niemców, o których mówił Lucyfer, i snuł plany, jak zacząć swą diabelską misję. Pogrążony w myślach, nagle potknął się i skręcił nogę. Kulejąc, dowlókł się jakoś do pierwszej chałupy na skraju miejscowości.

Okazało się, że była to kuźnia. Kowal jednak w ogóle nie mówił po niemiecku, tylko po polsku. Wprawdzie nie mógł dogadać się z nieznajomym, ale prędko zauważył, że trzeba opatrzyć mu obolałą nogę. Robiąc okłady, spostrzegł, że w miejscu stopy tajemniczy przybysz ma kopyto.

Kowal był jednak zahartowany jak stal, z którą na co dzień miał do czynienia. Nie okazując trwogi na ten widok, przygotował gościowi obfitą wieczerzę, staropolskim obyczajem suto zakrapianą okowitą. Wygłodniały diabeł zjadł i wypił wszystko, po czym padł na posłanie i usnął, głośno chrapiąc.

...i kiepski koniec

Wtedy gospodarz przystąpił do dzieła. Obmierzył kopyto diabła i szybko wykuł idealnie pasującą doń podkowę. W międzyczasie wysłał czeladnika po wodę święconą do kościoła i w niej zahartował swój wyrób. Podobnie postąpił z gwoździami wyrabianymi w Sośnicowicach, którymi przybił podkowę. Śpiący czart nawet nie drgnął, gdy kowal podsunął kowadło do jego nogi i dokończył robotę.

Następnie gospodarz z czeladnikiem zataszczyli podkutego, chrapiącego diabła na wóz zaprzężony w dwa konie i pod osłoną nocy przewieźli nieproszonego gościa do Dąbrówki. Czemu tam? Otóż w wiosce tej od roku kuźnię prowadził Niemiec. I właśnie jemu bohaterowie opowieści po cichutku „podłożyli” śpiącego diabła z garncem po okowicie, a zamknąwszy dokładnie za sobą drzwi do kuźni, wrócili czym prędzej do Świbia.

Nad ranem w Dąbrówce rozpętało się istne piekło. Diabeł miotał się po kuźni, wyjąc z bólu, tak paliła go poświęcona podkowa. Niemiecki kowal, słysząc ojczysty język, usiłował pomóc gościowi, ale bez skutku. Wtedy pechowy wysłannik Lucyfera zaczął przeklinać mieszkańców osady, ziejąc ogniem i siarką. Wybuchł pożar, który strawił kuźnię i kilka sąsiednich niemieckich gospodarstw. Przerażeni osadnicy uciekali przez las aż do Świbia, gdzie błagali proboszcza o egzorcyzmy.

Obolały czart z trudem wrócił do piekła. Tam dopiero uwolnił się od podkowy: kompani zdarli mu ją wraz z kopytem. Podobno odtąd łatwo rozpoznać jego potomków, bo lekko utykają. Na podstawie: „Świat gliwickich legend” w opracowaniu Edmunda Całki.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości