Amerykański sąd powołując się na przepisy antymonopolowe odrzucił porozumienie między Google a wydawcami książek, dzięki której w internecie mogłoby się pojawić miliony publikacji, a firma zarabiałaby, kontrolując największą cyfrową bibliotekę na świecie.
Sąd zaznaczył we wtorek, że udostępnienie szerokiej publiczności cyfrowych książek może przynieść wiele korzyści, a jego obiekcje mogą zniknąć, jeśli gigant z Mountain View zdecydowałby, że właściciele praw autorskich mają wyrazić zgodę na umieszczenie ich książek w sieci przed publikacją, a nie jedynie sprzeciwiać się jej już po fakcie.
Zdaniem sądu stworzenie potężnej biblioteki cyfrowej może "zwyczajnie iść za daleko". Umowa z autorami i wydawcami "gwarantowałaby Google'owi znaczące prawa do wykorzystania całych książek bez pozwolenia właścicieli praw autorskich" - uważa sąd.
Jak zaznacza Associated Press warte 125 mln dol. umowa wywołała falę sprzeciwu ze strony rywali Google'a, organizacji konsumenckich, przedstawicieli świata nauki, a nawet innych rządów. Agencja przypomina też, że dotychczas Google zeskanował 15 mln książek.
"Jak wielu innych uważamy, że to porozumienie mogło otworzyć dostęp do milionów książek, które obecnie są trudne do znalezienia w USA" - uważa Hilary Ware z Google'a.
Jak zaznacza, bez względu na wynik postępowania Google "nadal będzie starał się, by więcej światowych tytułów było dostępnych w sieci" przez strony Google Books, wyszukiwarkę książek, oraz Google eBooks, które pozwala na odczytywanie ich na urządzeniach przenośnych.
Google, który za cel stawia sobie udostępnienie w sieci wszystkich książek świata, twierdzi, że w ciągu sześciu lat udało mu się zeskanować ponad 15 mln książek w 400 językach.
Cyfrowe zbiory głównego rywala Google'a, Amazon.com, liczą 725 tys. tytułów. Firma Amazon dotychczas dominowała na rynku książek elektronicznych.
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...