Henryk Bitterfeld - Ślązok z Brzegu - dokonał dzieła, dzięki któremu mamy dzisiaj św. Jadwigę.
Każdy chyba zna benedyktyńskie zawołanie: Módl się i pracuj! Tyle tylko, że kiedy w dziejach świata jakiś obszar przechodzi przemiany gospodarcze, to w nowo powstających osiedlach robotniczych następują przeważnie zaburzenia równowagi między modlitwą i pracą.
Najczęściej kładzie się tam większy akcent na pracę, a modlitwa i szeroko rozumiane życie religijne schodzą na dalszy plan. Tak w XIX wieku zlaicyzowały się przemysłowe obszary Francji czy Belgi. A czyż nie jest też skomplikowana współczesna kondycja religijna wielkich osiedli robotniczych w okręgu łódzkim czy w Zagłębiu?
Górny Śląsk jest jedną z nielicznych uprzemysłowionych części świata, gdzie robotnicy na przełomie XIX i XX wieku nie odeszli od wiary, a nawet przeciwnie. Górnoślązoki, nie bez pomocy Bożej i swych duszpasterzy, wykształciły specyficzny rodzaj pobożności, co dobrze rozumiał i wyjątkowo lubił Jan Paweł II. A poznał to zjawisko podczas swych podróży na Śląsk, zwłaszcza podczas pielgrzymek do Piekar.
Swoje rozumienie dla Górnego Śląska wyraził też podczas spotkania ze Ślązokami na Jasnej Górze w 1979 roku, kiedy powiedział: „Szczęść Boże – to jeden z najwspanialszych skrótów, jakie istnieją we wszystkich językach świata. Dwa słowa łączące pamięć o Bogu z odniesieniem do ludzkiej pracy”. Czy zatem Papież poprzez te słowa nie potwierdził wtedy, że Ślązoki potrafią się modlić i pracować?
Wydaje się jednak, że równowaga między modlitwą i pracą nie była tylko specjalnością Ślązoków od ostatnich stu lat. Potwierdza to działalność pewnego średniowiecznego Ślązoka z Brzegu. Był to Henryk Bitterfeld (ok. 1360 – ok. 1405).
Najpierw wstąpił do brzeskiego zakonu dominikanów, potem studiował w Czechach, by ostatecznie zostać wykładowcą teologii w Pradze i w Krakowie. A musiał być Bitterfeld – jak to Ślązok – człowiekiem konkretnym i godnym zaufania, skoro krakowski biskup Piotr Wysz zlecił mu wyjątkowo skomplikowane dzieło.
Biskup kazał naszemu Ślązokowi zrobić coś, aby ówczesna królowa Polski Jadwiga Andegawenka, pogłębiając swą religijność, nie oddawała się tylko modlitwom i rozmyślaniom, ale by również działała na rzecz swoich świeckich obowiązków, jak praca dla uniwersytetu czy działalność polityczna.
Henryk z Brzegu wpadł wówczas na dobry pomysł i napisał specjalnie dla królowej książkę pod tytułem „O kontemplacji i życiu aktywnym”. Nawiązał w niej do biblijnego zdarzenia uczty u Łazarza. Wtedy to bowiem Chrystus pochwalił dwie jego siostry: Marię, która słuchała Jezusa – symbol modlitwy i kontemplacji oraz Martę, która Jezusowi przygotowywała jedzenie – symbol życia aktywnego, pracy. Z tego Henryk wnioskował i królowej zalecał, aby starać się osiągnąć równowagę obu postaw – i Marii, i Marty, czyli postawę równowagi między modlitwą i pracą. I chyba to dzieło Ślązoka na coś się przydało, skoro mamy dzisiaj św. Jadwigę?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...