Czyli „Śląska rzecz”, Bauhaus i filatelistyka. A więc zacznijmy od… końca.
Film a la Scorsese, jak to się czasem mówi. Przywodzący na myśl takie klasyki kina, jak „Ulice nędzy”, „Chłopców z ferajny”, czy „Kasyno”.
Opowiadanie z dreszczykiem, czyli coś lżejszego do poczytania na majówkę.
Geniusz, czy szaleniec? A może jedno i drugie?
Czyli Janusz Kondratiuk prywatnie.
Kolejny komediant próbujący w końcu zagrać coś na serio?
Dziś to już klasyka komedii. I słusznie, bo to co w tym filmie wyczynia Whoopie Goldberg, to zdecydowanie rola jej życia.
Czyli familijny Woody Allen?
Czyli bardzo ciekawy, filmowy powrót do lat ’80. Z legendą o świętym Wojciechu w tle. JUŻ W KINACH
Al Pacino nareszcie w swoim żywiole?