Hanzeatycki Targ Solny. Rzemieślnicy pracują w pocie czoła, rycerstwo toczy walki, a mieszczanie jedzą śledzie i grają w wiekowe gry – scenografia z filmu o średniowieczu? Skądże! To tylko sposób na przyglądanie się przeszłości z bardzo bliska.
I to tej rodzimej, lokalnej. Bowiem zasadą odbywającej się co roku trzydniowej imprezy jest odtwarzanie typowych dla Kołobrzegu zajęć. Tyle że tych z czasów słowiańskiego grodu Chrobrego i Krzywoustego oraz lokacji miasta za Warcisława III.
Miasto solą słynące
– Pokazujemy te rzemiosła, które są historycznie i archeologicznie w Kołobrzegu potwierdzone. Był browar, więc warzymy piwo, była cała dzielnica kowali, więc i kowala przy pracy można oglądać, jest mincerz bijący monety, są i bartnicy – wylicza, oprowadzając po namiotowym miasteczku, Jarek „Jerry” Bogusławski, miejscowy człowiek legenda, społecznik, żeglarz, przewodnik turystyczny, a przede wszystkim pomysłodawca i główny motor napędowy Targu.
Wśród rzemieślników kręcących powrozy, wyplatających koszyki czy tworzących rogowe ozdoby nie mogło zabraknąć tych, z których Kołobrzeg przed wiekami słynął: zwaryczy warzących sól z kołobrzeskiej solanki. Nie bez powodu 1000 lat temu gród ten nosił dumnie przydomek „Salsae Cholbergensis” – solny Kołobrzeg. A sól, jak wiadomo, nieodzowna była do przyrządzania lokalnego przysmaku: śledzi.
„Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące,/ My po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające!/ Ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali,/ A nas burza nie odstrasza ni szum groźny morskiej fali./ Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie,/ A my skarby i potwory łowim skryte w oceanie” – Jerry recytuje zapisaną przez Galla Anonima „Pieśń wojów Bolesława Krzywoustego w 1107 r. – Tego Kołobrzegu lokacyjnego jeszcze wówczas nie było, on powstał dopiero 23 maja 1255 r. Gród był na terenie dzisiejszego podkołobrzeskiego Budzistowa. Ale właśnie tutaj, gdzieś w okolicach tego miejsca, gdzie dzisiaj jesteśmy, wojowie tę pieśń śpiewali – kiwa głową. Wśród wielu specjałów nie tylko takich „średniowiecznych” śledzi można było na Targu pokosztować.
Chwasty lecznicze
Oprócz chleba ze smalcem niezłe wzięcie miały ekologiczne kozie sery i ziołowe specyfiki. – Ten jest z młodych pędów sosny. Zasypuje się je cukrem bądź zalewa wodą, a po wytrąceniu się syropu ogrzewa, ale lekko, żeby nie stracić całej witaminy C. Działa wspaniale na płuca, na oczyszczanie oskrzeli. A ten jest z mniszka lekarskiego, czyli naszego popularnego mlecza. Po niemiecku jego nazwa brzmi Löwenzahn, czyli lwi ząb. To ząb na nasze problemy z przemianą materii. Reguluje pracę nadmiernie przeciążonego żołądka i wątroby. Oczywiście nie jest to żadne cudowne panaceum, które wyleczy poważne schorzenia, ale może im zapobiegać – zachwala przygotowywane przez siebie syropy ziołowe Cezary Szczupak. Razem z żoną prowadzą w podgryfickich Marwicach ekologiczne gospodarstwo, w którym uprawiają m.in. pokrzywy. Certyfikowane i wolne od wszelkich chemikaliów, oczywiście także na syrop.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.