Przyspieszone Boże Narodzenie? Zamiast Adwentu – czas zakupów w świątecznej atmosferze. To oferują nam spece od marketingu.
- Jak 82 lata przeżyłam, to czegoś takiego nie widziałam – mówi Czesława z Lublina. – Przyszedł do nas ten cały Zachód. Ludzi coraz mniej w kościołach, a w sklepach – tłumy. Jak byłam mała, to na 6.00 szło się na Roraty, i to 7 kilometrów w zaspach. Ludzie teraz żyją, jakby Pana Boga nie było. Dlaczego dzisiaj nie ma dzieci na Mszach roratnich? Bo rodzice wolą z nimi jeździć do marketów, a nie uczyć drogi do kościoła.
Tak łatwiej wydać pieniądze
Przedświąteczny Lublin zdaje się już wołać: „Wesołych Świąt!”. Wystarczy wyjść na ulice, a wszędzie zobaczymy okolicznościowe dekoracje, którym towarzyszy śpiew kolęd, pastorałek i świątecznych piosenek. Można wręcz odnieść wrażenie, że znajdujemy się w środku okresu Bożego Narodzenia. Jest miło, sympatycznie, odświętnie. Czy to jednak nie sprowadza Adwentu jedynie do czasu intensywniejszych zakupów?
Chrześcijańska tradycja mówi nam, że Adwent to czas oczekiwania. Przede wszystkim czekamy na Boże Narodzenie, ale również mocniej uświadamiamy sobie, że chrześcijanin jest człowiekiem oczekującym powtórnego przyjścia Chrystusa u końcu czasów. Wydawałoby się, że takie rozumienie Adwentu powinno zdominować nasze przygotowania do świąt. Przecież w kościołach odprawia się Roraty, zapala adwentowe świece, śpiewa pieśni o mającym narodzić się Mesjaszu. No tak, ale to sfera ducha i liturgii. A co niesie życie?
– Nawet fajnie tak się szykować do świąt i mieć już teraz świąteczny nastrój– uważa Mirek, ochroniarz w supermarkecie. – Ludzie robią zakupy na święta, szukają prezentów, kupują dekoracje. To chyba nic złego, że daje im się taką bożonarodzeniową atmosferę. Skoro wszędzie tak jest, to dlaczego Lublin ma być inny? Poza tym łatwiej wydać pieniądze na prezenty, jak się usłyszy jakąś kolędę.
Strefa podwyższonej adrenaliny
Tezę, że święta stają się najlepszą okazją do zwiększenia dochodów z handlu, potwierdza Marzena, mama Łukasza i Patrycji, nauczycielka geografii. Jak twierdzi, nawet nie zwraca już uwagi na świąteczne melodie w supermarkecie. Nie ma do tego głowy, bo w ręku kartka z listą zakupów, tych pod choinkę także, a czasu niewiele.
– Jak tu się wchodzi, to człowiek od razu inaczej się czuje. Mnie tutaj podskakuje adrenalina i wzmaga się przedświąteczna gorączka – twierdzi. Jednak, jej zdaniem, to „przyśpieszanie świąt” nie jest dobre, bo zaciera się istota tego, czym mają one być. – W mojej rodzinie bardzo mocno pilnujemy tradycji. Choinkę mąż ubiera z synem i córką w Wigilię. Oboje wynieśliśmy to z domu i tego chcemy nauczyć dzieci. My, lublinianie, jesteśmy trochę tradycjonalistami. Dla nas święta to coś wyjątkowego. To musi być zupełnie inny czas w domu i inna atmosfera. Bardzo bym chciała, żeby moje dzieci też to rozumiały – dodaje.
– No pewnie, że miasto wygląda ładnie z tymi dekoracjami – mówi Janusz, ojciec Marka i Rafała, z zawodu elektryk. – Oczywiście, że lubię cały ten świąteczny wystrój Lublina: choinki, lampki, gwiazdy. Niechby to było jednak w samą Wigilię. No… dzień, dwa przed. A tu już w listopadzie, przed andrzejkami, robili Boże Narodzenie. To jakieś nieporozumienie.
O jeszcze innym aspekcie przyśpieszania Bożego Narodzenia mówi Anna, która od 4 lat pracuje jako kasjerka w supermarkecie. Już przyzwyczaiła się do świątecznej atmosfery w tym okresie w pracy. Właściwie nie zwraca na nią uwagi. Bombki, choinki, piosenki i pastorałki spowszedniały jej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.