Największa palma wykonana przez członków zespołu regionalnego miała ponad 30 metrów, stawiało ją kilkunastu górali. – Najlepsze wychodzą z młodych pędów owsa – mówi pani Agnieszka z Rabki, gdzie od kilku lat odbywa się jeden z najpopularniejszych Konkursów.
Górale w pochodzie udawali się nad wodę spalić kukłę Judasza. W Wielki Piątek zażywano kąpieli w górskich rzekach, bo pomoże to oczyścić wszelkie rany. A w lany poniedziałek, nawet mimo mrozu, niejedna panna nadal ląduje w lodowatym potoku.
Śpiew ptaków, który słychać podczas zwiedzania ekspozycji, to nie tylko zaaranżowane dźwięki wiosny. Ma on nieść skojarzenia z rajskim ogrodem.
Na wystawie, przygotowanej przez dział etnografii Muzeum Mazowieckiego, zgromadzono prace ludowych artystów, związane m.in. z tematem Męki i Zmartwychwstania.
– Lekarz popotrzył na dwuletniego Józusia, i rzekł: pewnikiem coś zjodł – opowiadał Kazimierz Tischner. – Dał mu więc lek na przeczyszczenie. Ale mama nie zdążyła mu tego podać, bo Józuś stracił przytomność.
Do Kietrza przyjechałem jako wikary w roku 1968.
Zdobione tradycyjnymi metodami pisanki, palmy, baranki i inne ozdoby wielkanocne będzie można zobaczyć na wystawie, która w 13 marca zostanie otwarta we wrocławskim Muzeum Etnograficznym.
W Wielki Piątek - najczęściej o północy, choć nie tylko - woda w studni na chwilę zamienia się w wino; podobnie w rzekach i strumykach, gdzie warto się przed wschodem słońca zanurzyć - wierzono niegdyś na Śląsku.
Pogrzeb Judasza, wyganianie postu, palenie wielkich ognisk czy obmywanie w rzekach, to zapomniane ludowe zwyczaje, które obowiązywały w Wielki Czwartek i Wielki Piątek na dawnej wsi kieleckiej.
Skromna, w większości zielona wiązanka z pięciu lub siedmiu rodzajów krzewów, związana hajką, czyli rzemykiem z końskiego bicza - tak wygląda tradycyjna śląska palma wielkanocna.