Do tej pory ten rękopis był dostępny dla nielicznych, jedynie w klasztornej bibliotece. Dziś można zobaczyć jego zawartość.
Dzisiaj proponuję spojrzeć na cnotę umiaru ze śląskiego punktu widzenia i to jeszcze w kontekście spraw języka polskiego i niemieckiego.
Na Śląsku pozbywanie się nieużywanych już domowych sprzętów napotyka przeszkodę, bo Ślązokowi wszystko może się jeszcze przydać. Przykładowo - sąsiad nie pozwala nawet wyrzucać puszek po konserwach - bo to fest fajno blacha i sie na co przido!
Żeby jakieś dobro mogło zaistnieć, rozwijać się i przynieść owoce, ludzie najpierw muszą się spotkać...
Tę opowieść można zacząć jak legendę albo baśń, czyli: dawno, dawno temu... Tylko że ta historia wydarzyła się naprawdę.
W wielu miejscach w świątyni Matki Bożej Pocieszenia, która w tym roku obchodzi 110. rocznicę konsekracji, można znaleźć ślady łączące ją z zakładami lniarskimi, ich pracownikami i założycielami.
Zygmunt Trąbczyński od 32 lat prowadzi zakład rzemieślniczy przy ul. Łokietka we Wrocławiu. Od 11 lat między stertami obuwia toczy się tu „drugie życie”: śpiewają ptaki, płyną łodzie, a święci wysłuchują modlitw. A wszystko dzięki żonie, której kiedyś zamarzyły się… drewniane palmy.
– Będąc w naszej świątyni, często myślę sobie, jak wiele zadano jej ran podczas wojen. Patrząc na Matkę Bożą, proszę Ją, by już nigdy działania wojenne nie niszczyły naszych świątyń i domów – mówi pani Marianna.
– Mówi się, że nie należy oceniać książki po okładce. Jednak bardzo często zewnętrzna część danego dzieła jest równie ciekawa, co jego wnętrze – podkreśla dr Maria Otto z Pracowni Starych Druków.
Bez nich trudno by sobie wyobrazić krajobraz i historię tego miasta.