O św. Janie Sarkandrze katolicy ze Skoczowa słyszą od dziecka. A ci, którzy się tu przeprowadzili - jak Agata i Bogusław Kołaczowie - niemal natychmiast od chwili zamieszkania. Pod wodzą Xymeny Borowiak przygotowali spektakl, dzięki któremu męczennik ze Skoczowa nie jest już tylko świętym z obrazów.
Kiedy na przełomie roku 2019 i 2020 w Skoczowie rodziły się pomysły uczczenia 400. rocznicy narodzin dla nieba św. Jana Sarkandra, XVII-wiecznego męczennika, ks. Tomasz Gwoździewicz, wikary w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła, duszpasterz oazowiczów ze wspólnoty dorosłych, pokazał im scenariusz spektaklu o świętym. Podchwycili myśl - warto spróbować! Wyzwanie reżyserii przedstawienia podjęła Xymena Borowiak. Ale przyszedł Covid-19 i czas "duszpasterstwa zdalnego". Wydawało się, że szanse na przygotowanie i wystawienie spektaklu są nikłe. Tym bardziej kiedy okazało się, że trzeba napisać nowy scenariusz. Xymena się nie poddała.
Powoli zrodził się trzyaktowy spektakl: "Światłe oczy serca - Jana Sarkandra droga do świętości". Otwiera go scena spotkania ks. Jana Sarkandra z jego parafianami w Holeszowie, po pielgrzymce na Jasną Górę, oraz procesja eucharystyczna, która ocaliła parafię przed grabieżą lisowczyków. Drugi to scena pojmania kapłana, jego proces i męczeńskie konanie, a trzeci, w którym scena podzielona jest na dwie części - przywołuje najważniejsze momenty jego dzieciństwa i młodości.
Urszula Rogólska /Foto Gość Bogusław Kołacz na scenie - w roli św. Jana Sarkandra.Pierwsze próby odbywały się online w małych grupach, potem przyszedł czas na spotkania w salkach, aż wreszcie w skoczowskim Teatrze Elektrycznym, gdzie świadkami ich prób byli przyglądający się ich pracy i wspierający fachowymi poradami pracownicy, szczególnie: Julia Raszka, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury "Integrator", i obecny z nimi cały czas akustyk Roman Szonowski.
Kiedy aktorzy byli już gotowi, wciąż nie było pewne czy i kiedy widzowie będą mogli zasiąść na widowni, by spektakl zobaczyć. Wtedy zapadła decyzja, by widowisko zarejestrować. Nagranie można zobaczyć na Youtubowym kanale "Parafia Skoczów" - TUTAJ. Muzyczną oprawę widowiska przygotowali młodzi ze skoczowskiego zespołu "AHAWA".
Kiedy spektakl zaczął się rodzić, wyzwaniem okazało się skompletowanie zespołu aktorów. A potrzeba ich aż pięćdziesięciu! Nie było żadnych wątpliwości w obsadzie głównej roli. Ktokolwiek widział Bogusława Kołacza, męża Agaty, tatę Bartłomieja, Dominika i Marysi, nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej i oddanego oazowicza Domowego Kościoła - miał pewność: wypisz wymaluj Jan Sarkander!
- Xymena mówiła, że bardzo jej zależy, ale nacisków nie było. Bardzo go motywowała, że tu nie tylko o aktorstwo chodzi, ale o oddanie pewnej postawy, o wiarygodność. Wiedziałam, że Xenia ma rację, ale też wiedziałam, że aktorsko będzie Bogusiowi ciężko, bo ja go znam… Miałam rozdarte serce, a jednocześnie byłam przekonana, że to zadanie dla niego - mówi Agata Kołacz.
- Nie czuję się aktorem. Wysławianie się przychodzi mi trudno i najchętniej bym się zamknął w domu i siedział cicho - śmieje się Bogusław. - Ale skoro jest takie pragnienie, żebym zagrał i ma to służyć na chwałę Bożą, to poddałem się i powiedziałem: niech będzie, co będzie!
Urszula Rogólska /Foto Gość Agta i Bogusław Kołaczowie - aktorzy parafialnego spektaklu "Światłe oczy serca - Jana Sarkandra droga do świętości".Rolę w spektaklu dostała też Agata, której teatr i amatorskie występy zawsze były bliskie - wystąpiła jako holeszowska parafianka, oraz jeden z synów - Bartek. Razem ze swoją dziewczyną Patrycją Sobik zagrali w trzecim akcie, kiedy przed oczami umęczonego kapłana stają obrazy z młodości. Bartek i Patrycja zagrali młodego Jana Sarkandra i Annę Plachetską, z którą - według źródeł, do którym dotarła reżyserka - przyszły ksiądz i męczennik miał być związany przed podjęciem decyzji o kapłaństwie. Jaki był jej los? Prawdopodobnie zmarła, co zaważyło na jego decyzji.
Jak mówi Bogusław, w przygotowaniu do roli wielką pomocą służyli księża parafii, od których uczył się szeregu gestów, by oddać jak najbardziej wiarygodnie postawę Jana Sarkandra.
Rola św. Jana Sarkandra to naprawdę wyzwanie: bohater ma do wygłoszenia obszerne monologi - jego wypowiedzi to w dużej mierze modlitwa słowem Bożym z brewiarza, która wypełniała jego codzienność. - Uczenie się tekstu najlepiej mi przychodzi, kiedy mówię na głos, więc rodzinka musiała słuchać tych moich monologów - uśmiecha się Bogusław.
Urszula Rogólska /Foto Gość Jolanta, Dawid Budowie i ich syn Mateusz - odtwócy ról rodziców św. Jana Sarkandra i samego świętego w wieku 13 lat.- Oboje pochodzimy z Chorzowa i od piętnastego roku życia jesteśmy wychowankami oazy - dodaje Agata. - Stąd też nasze zamiłowanie do brewiarza, więc ta modlitwa, którą Xymena wplotła w kwestie Jana Sarkandra, nie była dla nas nowością.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Jeden z najważniejszych filmów w historii polskiej kinematografii.