Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukujesz w serwisie kultura.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Czyli cienie złotej ery Hollywood.
Czyli biblijny Herod na… Dzikim Zachodzie?
„Chemia”, przygoda, wielka, kosmiczna awantura... Czegóż chcieć więcej od filmu z uniwersum „Gwiezdnych wojen”?
Biograficzny film o Marku Zukerbergu, założycielu Facebooka? Poniekąd tak. Ale przecież w nakręconym w 2010 roku przez Davida Finchera obrazie jest coś jeszcze. To coś więcej niż typowy, sztampowy biopic.
1999. Szczególny to rok, gdy idzie o film gangsterski.
Kolejna, sztampowa komedia romantyczna? Ależ skąd! Choć w pierwszej chwili mogłoby się tak wydawać.
Nietypowa rola Petera Sellersa w ekranizacji powieści Jerzego Kosińskiego.
„Dziesięcioro przykazań”, „Ben Hur”, „Quo Vadis”, „Opowieść wszech czasów”… - lata ’50 i ’60 ubiegłego wieku były złotą erą hollywoodzkich, monumentalnych widowisk biblijnych. Nic więc dziwnego, że kiedy więc bracia Coen postanowili nakręcić film o tamtych czasach, sięgnęli właśnie po ten gatunek kinowy.
Film raczej lekki, niemalże familijny, a jednak mający w sobie coś z przypowieści. Bo to, co oglądamy na ekranie, wydarzało się i powtarzało w historii niezliczoną ilość razy. Ale po kolei…
Czyli filmowy recykling według Tarantino.