Mówił mi, że nie umiał zagrać Chrystusa. Teraz niepotrzebna mu gra, żeby widzieć Boga. 19 października rano zmarł Wojciech Pszoniak, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Miał 78 lat.
"Ile razy o nim cośkolwiek czytam, choć rzeczy już wprzódy mi znajome, zawsze me serce na nowo pobożny zapał ogarnie" - pisał o nim bł. Edmund Bojanowski, założyciel zgromadzenia sióstr służebniczek.
Gdyby przyszło mi ocenić najnowszy musical Roba Marschalla w skali od 1 do 10 miałbym z tym nie lada kłopot. Ale dziesiątki, ani tytułowej dziewiątki z pewnością bym nie dał…
Katedra znajdowała się w centrum lwowskiego świata – pestka wewnątrz brzoskwini. Zamknięta na wszystkie spusty i potężna, nie wydawała się miejscem dla dzieci, ale raz udało mi się wejść do środka.
Jeśli te święta nie będą dla mnie modlitwą, musi mi wystarczyć „Kevin sam w domu”. Lub, jak w tym roku, „Kevin sam w Nowym Jorku”. Zawsze jest przecież jakiś wybór.
– Wiara daje uspokojenie, dlatego jestem spokojny. Wiem, że życie nie kończy się tu, na ziemi – powiedział mi kiedyś Franciszek Pieczka. Ten wybitny aktor i dobry człowiek zmarł 23 września, przeżywszy 94 lata.
Zmęczyłem się kiedyś jak kroczący pod górę Szymon Cyrenejczyk. Zdarzyło mi się to na nabożeństwie Drogi Krzyżowej. Otóż to zmęczenie polegało na tym, że nie potrafiłem sobie wtedy przypomnieć, co to znaczy „Golgota”.
Czy ktoś zastanawiał się, co w śląskich domach powinno wisieć na ścianie? Oczywiście, że nie chodzi mi tutaj o gardiny, czyli firany, albo o pajęczyny… tylko o obrazy.
Kiedy nazywają go konserwatystą, nie traktuje tego jak obelgi. – Dobrze mi w tej skórze – mówi Jarosław Jakubowski. – Choć utrudnia to funkcjonowanie nie tylko w polskim środowisku teatralnym, które ma w odruchach „lewicową wrażliwość”.
Hiphopowe rymy wyrapowane z prędkością karabinu. Hasło: „Ręce do góry” w czasie uwielbienia. Szczere wyznanie: „Składam tobie świadectwo, to mój Pan pokazał mi nad złem zwycięstwo”. Spokojnie: ta wojna jest już wygrana.