Podczas obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości nie powinno zabraknąć literatury polskiej.
Wnikliwy turysta, a tym bardziej człowiek modlitwy powinien zauważyć, że w kościele Niepokalanego Poczęcia NMP w Lublinie przy ul. Staszica stacje drogi krzyżowej są opisane w języku francuskim. To nie przypadek.
Adaptację powieści "Buddenbrookowie. Dzieje upadku rodziny" z 1901 roku, autorstwa uhonorowanego literacją Nagrodą Nobla niemieckiego pisarza Tomasza Manna, od piątku można oglądać w polskich kinach. Film wyreżyserował Niemiec Heinrich Breloer.
Nie tylko Polska opłakuje śmierć Krzysztofa Pendereckiego. Również we Włoszech redaktorzy muzyczni wszystkich dzienników odnotowują z ubolewaniem odejście wielkiego polskiego kompozytora, „klasyka muzyki postmodernistycznej”.
Pierwsze polskie wydanie dzieła kard. Müllera jest wydarzeniem dla polskiej teologii i kultury.
Na II Festiwal Miłosza przyjechało do Krakowa prawie dwustu znawców jego twórczości, przyjaciół i znajomych. Przyszły też całe rzesze zwyczajnych czytelników.
Bez przypomnienia sobie antycznych Greków, nie ma Europy, Polski i nie ma Górnego Śląska.
Napiszę o słowie, którego nie napiszę. O słowie, które jest na ustach może nie całej Polski, lecz połowy na pewno. To słowo przez wieki uchodziło za nieparlamentarne, a teraz nagle uzyskało status słowa-sztandaru.
– Jeżeli nie będzie się mówiło po kaszubsku w domach, to trudno wymagać, żeby później język ten był używany czy na katechezie, czy podczas liturgii w kościele – mówi Ewa Kownacka, radna powiatu puckiego, katechetka.
Słowo Boże celniej trafia do Ślązaków w języku, którym posługują się na co dzień. Z takiego założenia wychodzą niektórzy duszpasterze posiadający zdolność tak mówienia, jak i godania z ambony.